............

piątek, 10 lutego 2012

E-jak Eimutis, L-jak Linas ,czyli rzecz o litewskich artystach ( i nie tylko)!



Labas Kochani!
Dziś o sztuce i artystach...Nudny to temat dla ,,normalnych'' ludzi,więc właściwie odradzam...
:) ,ale jeśli jednak chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o 2 bardzo ciekawych litewskich malarzach,to znowu: ZACHĘCAM... :)
.....ach tak to właśnie, my kobiety potrafimy zamącić!

Dwa dni temu byłam na bardzo ciekawym wernisażu malarstwa Eimutisa Markunasa…

Artysta, malarz i pedagog, ur.1959 r w Kownie, studiował w Wilnie, członek Litewskiego Związku Artystów Plastyków i Grupy ,,Angis’’


Wczoraj króciutko i spontanicznie opisałam swoje wrażenia i zamieściłam na facebooku…Pod notatką umieściłam też kilka fotografii, w tym jedną dosyć znamienną: portret artysty na tle… białej ściany.!

Malarza powinno się pokazywać na tle jego prac, lub z pędzlem przy sztaludze, utytłanym farbami…Wtedy każdy od razu widzi, to co widzi:…MALARZ!? No tak, oczywiście ! ….Tymczasem Eimutis z pochyloną nisko głową, na tle pustej ,białej ściany? Czy taka fotografia ma jakieś ukryte przesłanie?

Owszem…po pierwsze Eimutis to bardzo skromny i pokorny artysta, z ogromnym poczuciem humoru, dystansem do siebie i życia…

Dla artysty to cechy niezbędne tak samo jak farby i płótno.

Po drugie: każdy prawdziwy artysta ZAWSZE jeszcze…ciągle…i nieustannie czeka… na swoje najlepsze dzieło !Każdego dnia staje przed pustą ścianą i zaczyna swoją artystyczną, żmudną walkę…Ta potrzeba i pragnienie nie pozwalają mu popaść w lenistwo i samozadowolenie.

Po trzecie: każdy kolejny wernisaż jest dla artysty ,,dniem sądu’’ Trzeba stanąć przed ludźmi i odsłonić się, ,,obnażyć’’, poprzez swoje prace.

 Twoje obrazy wiszą bezbronne. Ty cały drżący stoisz w pobliżu. Czasem miałbyś ochotę uciec…ale jest już za późno…

Nie można już nic zmienić, schować, przemalować…Zastanawiasz się czy na pewno chciałeś pokazać to co pokazujesz?…Czy to ma jakiś sens? Jakie to ma znaczenie dla tych wszystkich ludzi, że godzinami rozmyślałeś, szukałeś odpowiedniego koloru, barwy ,kompozycji …wiele razy coś zmieniałeś, byłeś sfrustrowany, że widzisz już ten obraz w swojej wyobraźni, ale płótno i pędzle oporne ….

Ciągle to nie to, co być powinno!!!

…i nawet w nocy przez sen ,nadal malujesz….nakładasz kolejne warstwy…by rankiem  cały obraz zacząć od nowa….Kto na tej sali wie, że te obrazy to coś więcej niż kawałek tektury czy płótna?...że to część twego życia….twoje myśli, cierpienia i radości…że pod warstwą farby bije… twoje serce?!

Stoisz pod ścianą jak oskarżony i słuchasz co powiedzą inni…Mówią różne rzeczy…Jedni ściskają rękę, po plecach klepią, wręczają kwiaty i całują…Gratulacje!!!! inni już dawno przesunęli się bliżej stołu i przyglądają się z większym zainteresowaniem butelkom z winem niż twoim obrazom…Inni przechodzą wzdłuż ściany z godnością i tonem znawcy stwierdzają:

Nooo…całkiem nieźle, ale kolor nie do końca…kompozycja jakaś dziwna…temat banalny…lepsze obrazy widziałem…mógłby popracować nad tym dłużej.. ach, zupełnie bez sensu!

 Jednak znosisz to dzielnie, i niczym św. Sebastian  uśmiechasz się blado, pierś wystawiając  na kolejne strzały…

Tylko jedna uwaga może cię dobić i wpędzić w głęboką depresję…gdy ktoś nagle podejdzie do ciebie i rzuci z podziwem! ALEŻ PIĘKNE RAMY! a gdzie takie kupić można?

Wszystko inne przeżyjesz spokojnie…

Bywa na przykład, że nawet mili i bliscy ci ludzie któregoś dnia dociekliwie  spytają:



Dlaczego w ogóle malujecie, rysujecie, rzeźbicie , lepicie jakieś figurki? Dlaczego nie zrobicie czegoś ,,pożytecznego’’????? dlaczego nie zajmiecie się czymś ,,poważnym”????

Komu potrzebna jest ta SZTUKA!? Dorośli ludzie ,a bawią się farbkami…gliną…szmatkami, jak dzieci…!!!WSTYD I ŻENADA!

Takie pytania i komentarze to chleb powszedni każdego artysty. Trzeba się na nie uodpornić i przyzwyczaić. Tylko nielicznym, bardzo nielicznym artystom dane było za życia osiągnąć szacunek rodziny, sukces artystyczny i komercyjny, zdobyć uznanie tłumu i sprzedawać swoje prace za taką cenę, by móc dzięki temu egzystować. Większość z nas nigdy takiej chwili nie doczeka ,a i w przyszłości trudno na to liczyć. Wierzcie mi, to naprawdę uczy ogromnej pokory!

Jednak jak już wspominałam w którymś z listów…tacy się pewnie już rodzimy- ,,wypaczeni’’ i nieco zwariowani. Bo przecież kiedy my -,,bawimy się farbkami”- ,,normalni ludzie’’ kończą ,,normalne kierunki studiów’ ’i wykonują ,,normalną ‘’ pracę, za którą otrzymują ,,normalne’’ wynagrodzenie…

Cóż…

Ponieważ jednak artyści to specyficzna grupa ludzkiej społeczności, to na całym świecie mimo różnic językowych i kulturowych-potrafią znaleźć płaszczyznę porozumienia.

 (Oczywiście nawet wśród twórców, zdarzają się przypadki wyjątkowych introwertyków, skoncentrowanych jedynie na sobie i swoim życiu wewnętrznym. O tych jednak ze zrozumiałych względów pisać nie jestem w stanie, bo tacy ludzie zamykają się szczelnie jak puszka sardynek.)

Wspomniałam Eimutisa , więc dodam też parę słów o moim Bracie Linasie.
Zachęcam Was do obejrzenia prac obu artystów w internecie.



Linas Domarackas urodził się na Litwie w 1967. Studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.

Od dziecinstwa Domarackas aktywnie zajmował sie sztuką. Jego prace są powiązane z osobistą historią, gdzie artysta wychował się w systemie komunistycznym w byłym Związku Radzieckim, spędził trzy lata w Kazachstanie, aż wreszcie wyemigrował do Polski gdzie mógł rozpocząć studia wyższe.

Główną formą przekazu artystycznego jest dla niego malarstwo , ale zajmuje się także rzeźbą, grafiką i rysunkiem. Stworzył wiele projektów w przestrzeniu publicznej , które odbiegają swoją forma od prac wystawianych w atmosferze tradycyjnej galerii sztuki. Domarackas pracuje także jako scenograf teatralny i opublikował wiele ilustracji i plakatów.

Od czasu ukończenia studiów w 1994 brał udział w wielu wystawach grupowych, jak również wystawiał samodzielnie.

Jest członkiem Związku Artystów Polskich i Międzynarodowej Grupy Decentryzm


Linas i ja...jesteśmy do siebie podobni, nie z racji wyglądu ( o czym za chwilę) lecz z powodu ,,genetycznych obciążeń’’ i podobnej wrażliwości. Historia też nam podobny scenariusz pisze, bo zarówno on jak i ja wybraliśmy emigrację…

Linas Domarackas urodzony na Litwie mieszka w Polsce, ja z Polski wyjechałam na Litwę. Spotykając się czy pisząc do siebie wymieniamy spostrzeżenia i doświadczenia…Linas jest w lepszej sytuacji ode mnie,  bo mieszka nad Wisłą od wielu lat, zna świetnie język polski i wspaniale odnalazł się w artystycznym, warszawskim świecie. Ja na Litwie zaledwie od paru miesięcy, nie znając języka ani miejscowych zwyczajów, czuję się trochę jak przybysz z obcej planety….

Imię LINAS znaczy LEN…i bardzo pasuje do mojego Przyjaciela…Wysoki, szczupły mężczyzna z płową czupryną  o błękitnym, melancholijnym spojrzeniu…Nawet gdy śmiejąc się, opowiada żarty i anegdoty-a potrafi to znakomicie!- jego oczy wyrażają jakiś bezbrzeżny smutek i tęsknotę. Takie też są jego obrazy. Poetyckie, pełne symboliki i odniesień do świata biblii ,mitologii i baśni.

Jedno z jego nowszych dzieł to wielkoformatowa praca, zatytułowana :,,nić Ariadny”

Tkanina przedstawia fragment mitologicznej sceny. Na podłogę opada cieniutka nić która łączy obraz i kłębek wełny. Możemy go chwycić i zwijać dalej, prując dzieło artysty…

Przejmująca metafora ludzkiego życia…jak delikatne i kruche jest wszystko do czego jesteśmy przywiązani…jak łatwo można to zniszczyć i stracić…Od widza zależy czy przetrwa dzieło artysty, czy też zamieni się w kłębek nici….

Bardzo dobry jest też cykl obrazów przedstawiający wielkie religie…ludzie i symbole…wieczna wędrówka w poszukiwaniu doskonałości…

Wielkie wrażenie zrobiły też na mnie, jego nastrojowe płótna ukazujące warszawską Pragę.

Z zainteresowaniem czekam na kolejną odsłonę jego prac. Linas to twórca niezwykle pracowity i kreatywny, wciąż wymyśla jakieś nowe projekty i artystyczne akcje. Żyje sztuką całą dobę i to często dosłownie. Gdy myślę o nim, to widzę jak wychudzony,wyczerpany fizycznie, bez snu i posiłku, z papierosem w ustach i głową pełną nowych artystycznych wizji, stoi przed sztalugą…czasem tylko da się namówić na małą chwilę przerwy…wtedy wypije kawę, opowie jakąś anegdotę lub niskim, dźwięcznym głosem, zanuci starą litewską balladę…

Dbasz o siebie? jesz regularnie? –zrzędzę troskliwie a on uśmiecha się rozbrajająco….tak, tak, oczywiście siostrzyczko!- a ja widzę, że nadal odżywia się marzeniami.

Pomyślałam teraz z wdzięcznością o Bogu, który tak cudownie skonstruował  nasz organizm ,że serce i płuca pracują niezależnie od tego czym się zajmujemy…

Większość znanych mi artystów podczas pracy twórczej ,tak jak zapomina o chlebie i wodzie, tak też z pewnością zapomniałaby i oddychać…..

Gdy malujemy ,to rzeczywiście przebywamy w innym świecie…zapominamy o czasie i przestrzeni…zapominamy o podlaniu kwiatów czy wyłączeniu czajnika, o niezbędnych zakupach ,gasnącym piecu i imieninach cioci…Jesteśmy trudni do zrozumienia i zniesienia dla ,,normalnych ludzi’’…Towarzyszyć artyście w codziennym życiu to zadanie niełatwe dla ludzi ,,poukładanych’’, zdyscyplinowanych i pragmatycznych…

Mamy stany ,,uniesień’’, odlotów i  euforii ale też  chwile kompletnego zwątpienia w sens swoich działań…Dobrze gdy wtedy jest ktoś obok, kto czuje i myśli podobnie, kto zamiast wbić sztylet pytaniem : A  SPRZEDAŁES COŚ?, przygnębionemu artyście zaproponuje gorącą herbatę lub spacer…albo tylko uśmiechnie się z troską i wesprze w milczeniu…

Coś mi się wydaje, że metoda ta jest potrzebna i skuteczna także wśród ,,normalnych’’ ludzi….Każdy z nas ,nawet najtwardszy mężczyzna i najsilniejsza z kobiet, potrzebuje przecież ciepła i zrozumienia!

Gdy jesteśmy samotni i fizycznie nie ma obok nikogo, kto by nas przytulił to możemy przecież  sami sobie, też okazać odrobinę dobroci….  :)

Ja w myśl tej zasady zrobiłam przed chwilą kubek mocnej kawy  i o grozo!!!!,… pożarłam połowę gorzkiej czekolady. ,,Nic to!’’ ,pocieszam się, za oknem znowu -20…za kilka dni wystawa, prace nadal nie oprawione, więc stres wszystkie kalorie pochłonie!!!!



ŻYCZĘ WAM NA NADCHODZĄCY SZABAT POKOJU,ŚWIATŁA I MIŁOŚCI…DOBROCI DLA INNYCH I …SIEBIE!!!! J
                                                                 
SZABAT SZALOM!





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz