............

wtorek, 29 października 2013

KRYMSKIE SMAKI czyli kolejna porcja SONETÓW KUCHENNYCH




Witajcie Kochani.
Tak jak obiecałam, w dalszym ciągu będę dziś pisać o Krymie....
i nadal o jedzeniu! :)


SMAKI
 Ukraińcy są bardzo gościnni i najwyraźniej wychodzą założenia, że każdy przybysz nie jadł nic od miesiąca! J Stół ugina się od potraw, nawet jeśli to biedny dom a gospodarz niezbyt zamożny to i tak ugości was najlepiej jak potrafi. Oczywiście skosztujecie domowego wina lub nalewek, potem bardzo smacznego chleba i sera ( w Ałuszcie robią znakomitą fetę !) Miła gospodyni ugotuje barszczu, usmaży szybko bliny lub poda jakiś inny rodzaj smażonych placuszków, a może ulepi i postawi na stole stertę pierogów nadziewanych serem, kapustą lub mięsem? Mmmniam! Zapewniam, że kuchnia ukraińska jest bardzo smaczna i …bardzo kaloryczna.


Jeśli ktoś jednak  dba o linię radzę poprzestać na znakomitych surowych albo kiszonych warzywach lub silotce ( sałatka z marynowanej cebuli, marchwi i kawałków śledzia ) !



Śledź jest tu bardzo popularny i podawany na wiele sposobów! Bardzo smakował mi podany w sałatce z czerwonych buraków.
W krymskiej kuchni widać i czuć wyraźnie wpływy kultury tatarskiej

Tatarzy (nazwa własna: Tatarlar / Татарлар) – grupa ludów
tureckich z Europy wschodniej oraz północnej Azji.
Wywodzą się z terenów północno-zachodniej Mongolii i rejonu Bajkału, prawdopodobnie spokrewnieni są zPołowcami i Kipczakami[6]. Weszli w skład imperium Czyngis-chana i jako element wieloetnicznej armii mongolskiej brali udział w wyprawach na Europę, przez co słowo „Tatarzy” stało się na Zachodzie synonimem Mongołów.
Po rozpadzie imperium mongolskiego utworzyli szereg państw w jego zachodniej części, m.in. Złotą Ordę, Chanat Astrachański, Chanat Kazański, Chanat Syberyjski, Chanat Krymski. W XIV wieku przyjęli sunnicką wersję islamu


,,…Tatarzy rozsiani są po ogromnych obszarach, głównie byłego ZSRR. Dzielą się na kilka grup będących często osobnymi narodami. Najliczniejsi są Tatarzy Kazańscy, zamieszkujący Tatarstan i nazywani po prostu Tatarami.
Drugą dużą grupą są Tatarzy Krymscy. Stanowili oni ludność Chanatu Krymskiego; to z tymi właśnie Tatarami walczyli Polacy w XVI–XVII wieku. Wraz z rozpadem Złotej Ordy, rozciągającej się od ujścia Dunaju po Irtysz, powstał na Krymie oddzielny chanat. W roku 1449, przy poparciu wielkiego księcia litewskiego Witolda, na jego czele stanął Hadżi Girej, od którego wywodziła się dynastia panująca aż do roku 1783, kiedy to Półwysep Krymski został zdobyty przez Rosjan[7].
Tatarzy krymscy zostali wysiedleni z Krymu przez władze stalinowskie w ramach represji, zaś obecnie wracają na Krym (masowo od 1989 roku), gdzie mieszka już ponad 270 tys. osób[6]. Mniejsze grupy Tatarów zamieszkują również Syberię. Wszyscy Tatarzy są potomkami plemion tworzących Złotą Ordę. Większość mieszkańców Tatarstanu wyznaje islam, wielu prawosławie, podczas gdy Tatarzy krymscy islam sunnicki wprowadzony przez chana Ozbega jako religia państwowa Złotej Ordy w roku 1313.
źródło: WIKIPEDIA


 Skoro już wspomniałam o tatarskiej kuchni....




Koniecznie, ale to koniecznie trzeba więc spróbować aromatycznego, krymskiego pilawu-który jest  potrawą wręcz mistyczną bo musi być przyrządzany w absolutnym skupieniu ,na żywym ogniu, najczęściej w specjalnym naczyniu umieszczanym nad paleniskiem, duszony zwykle tradycyjnie na baraninie, ( ale  w wersji wegetariańskiej smakuje równie dobrze )-przyprawiony mieszanką ziół ( w tym koniecznie : suszonym berberysem i świeżym rozmarynem). Miałam ogromną przyjemność uczestniczenia w tym kulinarnym ,,misterium’’ i obserwowałam cały proces gotowania pełna zachwytu. 


Pilaw zwykle przyrządza mężczyzna, bo jak już wspomniałam to danie wyjątkowe a poza tym gotowanie tej potrawy to wyróżnienie i zaszczyt. J hmmm…tak mi to tłumaczono, ale nie wiem ile w tym prawdy ,a ile legendy. 
Było to jednak niezwykle miłe przeżycie, siedzieć sobie na drewnianej ławie z widokiem na góry oraz morze, obserwować jak ogromny, silny i sympatyczny mężczyzna z uśmiechem na twarzy przygotowuje warzywa, miesza gotującą się potrawę…. i wdychać wydobywający się znad pokrywki apetyczny zapach pilawu! Nieboooo!!!



Gdy już będziecie ciężko sapać po obfitym posiłku i zastanawiać się jak dowlec swoje wypchane łakociami ciało do domu-na pewno padnie wtedy propozycja: KAWY CZY HERBATY ,a  może jeszcze jakieś CIASTECZKO???
Nie wiem jak wy, ale ja w takich momentach natychmiast się ożywiam i odzyskuję pełna sprawność intelektualną …przejedzona i opuchnięta nie wcisnę już przecież nawet maleńkiej kruszynki, ale  CIASTECZKO, DESER, CZEKOLADKA ??? –ZAWSZE!!!!
Gdy więc zaproponują wam deser-nie odmawiajcie przenigdy, bo może będziecie mieli szczęście i poczęstują was słodka i tłustą, aromatyczną i uwodzicielską BAKLAVĄ

Kto kiedyś próbował, zaraz zrozumie mój zachwyt-a kto nie, ten musi spróbować koniecznie.
Będąc w Izraelu ,zawsze kupowałam ją  sobie na targu lub w cukierni, ale na Krymie można się nią  także delektować do woli! Cieniutkie warstwy ciasta nasączonego oliwą i miodem, zwykle przekładane masą orzechową –POEZJA!!!
 Miałam wielką przyjemność wraz z innymi artystami, gościć w prawdziwym starym tatarskim domu i delektować się tatarskimi przysmakami.
Ahmed– uroczy, świetnie wykształcony i inteligentny mężczyzna ,wygnany z Krymu wraz z rodziną jako kilkuletnie dziecko, po wielu latach powrócił tu, aby znowu zamieszkać na ziemi przodków. Kupił kilkusetletni, zrujnowany tatarski dom, odbudował go i od kilku lat znowu spogląda ze wzgórza na Czarne Morze ,popijając mocną kawę ,,po turecku’’- gotowaną tradycyjnie na ogniu w mosiężnym rondelku. Częstuje nas różnymi przysmakami i opowiada historie swojej rodziny, mówi że nareszcie jest szczęśliwy i spokojny!


ciąg dalszy nastąpi....



poniedziałek, 28 października 2013

SONETY KRYMSKIE NA ZIELONEJ CZY... NIEBIESKIEJ UKRAINIE !? czyli refleksje z pewnej podróży......




Witajcie Kochani!
kilka dni temu po długiej i bardzo uciążliwej podróży powróciłam z Ukrainy.Wraz z grupą kowieńskich artystów spędziłam prawie 2 tygodnie we wsi Izabilno na Krymie. Szukaliśmy śladów Ciurlonisa -to właśnie jemu dedykowany był nasz plener.
fot: obraz Ciurlonisa pt: morze-Sonata Andante


 Mikalojus Konstantinas Čiurlionis (pol. Mikołaj Konstanty Czurlanis, ur. 22 września 1875 w Oranach, zm. 10 kwietnia 1911 w Pustelniku (Marki) koło Warszawy) – litewski kompozytormalarz i grafik. Najwybitniejsza postać w kulturze litewskiej przełomu XIX i XX wieku.
Do Ciurlonisa  jeszcze powrócę.....


Malowaliśmy,rysowaliśmy i fotografowaliśmy,ale też podróżowaliśmy,zwiedzając okolice.










Moim przyjaciołom obiecałam,że po powrocie wszystko dokładnie im opiszę na tym blogu. No cóż .-wszystkiego opisać sie nie da( bo to materiał na książkę! ;) ) ale postanowiłam utrwalić na piśmie chociaż niektóre wspomnienia i przeżycia. Dziś część pierwsza.Nie będzie ani alfabetycznie ,ani całkiem logicznie....Zapraszam jednak serdecznie do lektury:




KOLOR kiedy myślę o Ukrainie-najpierw widzę wszechobecny błękit…Ten kolor zdecydowanie dominuje i widoczny jest na ścianach domów, cerkwi, na oknach, płotach, rurach, budkach, szopach, ubraniu ,ręcznikach, pościeli, ceramice i samochodach. 










Czasem blady i delikatny, czasem głęboki i nasycony, ale  najwidoczniej kochany przez Ukraińców ,bo widać go absolutnie WSZĘDZIE!!!! Jest w tym też jakaś polityczna i ideologiczna konsekwencja ,wszak błękit jest obecny także na ukraińskiej fladze!
W Wikipedii znalazłam takie komentarze:




,,…Kolor błękitny , nawiązujący do barwy nieba, interpretowano jako symbol pokoju, a żółty, kolor zboża, jako symbol bogactwa ziemi.
Barwy państwowe Ukrainy pochodzą z herbu Księstwa Halicko-Wołyńskiego, w którym żółty lew umieszczony był na ciemnoniebieskiej tarczy. Pod żółto-niebieskim sztandarem z wizerunkiem lwa wspinającego się na skałę, walczył pułk ziemi lwowskiej w bitwie pod Grunwaldem.
Flaga Księstwa Ruskiego, istniejącego przez rok w latach 1658-1659, przedstawiała prostokątny płat tkaniny o barwach żółtych i niebieskich, zakończony dwoma trójkątnymi językami. W połowie wysokości flagi umieszczono czerwony krzyż kawalerski zza którego świecą promienie słoneczne.
Istnieje również niepotwierdzona teoria, że żółto-niebieską flagę przywiózł na Ruś książę Władysław Opolczyk, który pod koniec XIV wieku był namiestnikiem na Rusi Halickiej. Faktem jest, że barwami Opola również są niebieski i żółty (a właściwie żółty i niebieski, gdyż kolejność barw jest odwrotna niż współczesna flaga ukraińska)[1].
Kiedy w XIX wieku dążono do odrodzenia narodowego, działacze ukraińscy przyjęli niebieski i żółty za swoje barwy, ale w nieustalonej kolejności.
Oficjalnie błękitno-żółtą flagę zatwierdzono w 1918 roku.
W 1949 roku emigracyjna Ukraińska Rada Narodowa zdecydowała, że flaga Ukrainy będzie tradycyjnie złożona z barwy niebieskiej i żółtej, a u góry będzie kolor niebieski. Po uzyskaniu niepodległości przez Ukrainę powstał problem, jaką flagę ma przyjąć nowo powstałe państwo – spora część społeczeństwa nadal uważała, że niebiesko-żółta flaga i trójząb zostały skompromitowane przez UPA. Przeważył jednak pogląd, że symbol ten ma historię dłuższą, niż historia UPA oraz ponadczasową, ogólnoludzką interpretację i ostatecznie 28 stycznia 1992 roku powrócono do niebiesko-żółtego sztandaru….’’
Jeśli już wspomniałam o fladze, warto chyba dodać, że hymn ukraiński zaczyna się od słów:…,,jeszcze Ukraina nie zginęła! ‘’
Zdaniem  Feliksa Konecznego , pierwowzorem dla tekstu były właśnie słowa …Mazurka Dąbrowskiego! Nie wiem co Ukraińcy myślą na ten temat, ale fakt, że oba hymny i polski i ukraiński zaczynają się tak samo !


WINA,WINA,WINA DAJCIE !!! 




krymskie wina…hmm…W każdej miejscowości na Krymie są specjalne sklepy z lokalnymi winami. Leżą sobie spokojnie w sporych dębowych beczkach i czekają na smakoszy . Wybór jest ogromny i trudno podjąć decyzję-zwłaszcza ,że to wino ma specyficzny smak i krymski chardonnay czy cabernet  bardzo się różni od tych, które do tej pory degustowałam w innych krajach.  J Na szczęście w sklepach można zwykle spróbować łyk wina ,lub kupić tylko 100 g na wynos, aby np. ze szklanką w dłoni pospacerować po bulwarze czy usiąść na plaży .Tutaj za ,,picie alkoholu w miejscach publicznych’’ nikt nikogo nie ściga. Spróbowałam więc tych krymskich win– (w celach naukowych oczywiście! )- całkiem sporo, a jednak nie zostałam ich fanką…te wytrawne są zwykle cierpkie i kwaśne ,jakby zmieszane z odrobiną octu ,a te słodkie przypominają syrop gronowy. Jedynym wyjątkiem było kilkuletnie czerwone i młode różowe Porto ,które miało naprawdę interesujący porzeczkowy aromat i łagodny ,ale przyjemny smak. Niespodzianką okazało się też półwytrawne czerwone wino koszerne  AGADA –było naprawdę znakomite! Tak mi się spodobało, że na pamiątkę zabrałam…pustą butelkę.
Winogrona hoduje tu chyba każdy porządny gospodarz. Długie pędy pną się po specjalnych stelażach tworząc cieniste altany, które latem dają upragniony cień…. Jesienią dojrzałe, apetyczne złociste lub purpurowe grona wiszą nad wejściem do domu, tylko wyciągnąć rękę i jeść…ach! 



Ponoć zima na Krymie trwa maksimum…. 2 miesiące a lata są zwykle bardzo upalne i męczące.



Turyści dysząc ciężko, smażą się wówczas na plażach popijając chłodne drinki, a mieszkańcy Krymu pracują od świtu do nocy wyczekując z tęsknotą zachodu słońca.


Jesienią jest spokojniej i trochę chłodniej. Nareszcie jest czym oddychać - mówią  tutejsi mieszkańcy. W lesie i na górskich polanach rumienią się ogromne krzewy głogu ( liczne odmiany: czerwone, żółte, pomarańczowe i czarne)  i dzikiej róży. Dojrzewa tarnina, dereń i berberys. Nic się nie zmarnuje-wystarczy i dla ludzi i dla kóz i ptaków  :)



Teraz w  ogrodach dojrzewają figi i pomarańczowe, miodowe  persymony, a domowych piwniczkach fermentują domowe wina –(moim zdaniem znacznie lepsze od tych kupowanych w sklepach ) i sączy się znakomity krymski bimber, pędzony najczęściej także na winogronach!.
Próbowałam domowych  (min.60 % !!! ) nalewek z kiziłu ( derenia) ,głogu, szipownika (dzikiej róży) z krymskich ziół i jeżowiczki ( jeżyna)…Cóż można powiedzieć? po prostu: DOSKONAŁE! Każdy ma tu swoje własne przepisy i tajemne receptury a przy każdej wizycie ,nawet niespodziewanych gości- stół zapełnia się miejscowymi przysmakami!........

 ciąg dalszy niebawem!!!!
więcej fotografii zobaczycie na : https://www.facebook.com/media/set/?set=a.10201312036895895.1073741889.1021999406&type=1&l=11de78e4be


środa, 9 października 2013

GDZIE RZYM, A GDZIE KRYM...czyli dlaczego znowu pakuję walizkę?







Znowu robię listę na kartce…znowu się pakuję. Walizka sapie radośnie-  taki jej los i powołanie. Tylko pełna i wypchana czuje się spełniona. Ma ze mną naprawdę udane życie i prawie wcale nie leży samotnie na półce. Dobrze ją traktuję i tylko od czasu upycham kolanem-często wietrzę i wyprowadzam na spacer.
Czy stercząc żałośnie na wyprzedaży w Gdańsku ,odrapana i z ,,widoczną wadą fabryczną’’ mogła przewidzieć , że takie ją czeka szczęście?! J))
Pojutrze czeka ją prawdziwa wyprawa. Aby dodać nam obojgu odwagi wymyśliłam nawet ideologiczno-optymistyczne hasło: WOLĘ KRYM NIŻ RZYM !!!!  trzeba tylko w to uwierzyć ,a będzie wspaniale! Pojedziemy więc radośnie!!!! Celnicy będą serdeczni i mili, drogi załatane, ukraińscy policjanci troskliwi i uczciwi ,pogoda słoneczna, samochód sprawny a 2 dni podróży w ciasnym busie , lecz w doborowym towarzystwie będą wprost fantastyczne!!!! WIERZĘ W TO-WIERZĘ!!!! Zwłaszcza ,że jeden z punktów-doborowe  6 osobowe towarzystwo - jest rzeczywiście zagwarantowany.!
Po co ty na te Ukrainę jedziesz dziecko?! …Na plener mamo! To w domu malować nie możesz?!!
Dobre pytanie! Mama jest niezawodna.
Jasne ,że wolałabym pojechać na plener do Izraela albo do Argentyny mamo! ,ale przecież martwiłabyś się jeszcze bardziej ,prawda? ..


Farby spakować trzeba i płótna…To najważniejsze! Tam gdzie jedziemy nie ma możliwości zrobienia takich zakupów…a po drodze nie będzie czasu ,aby zajeżdżać do miasta…Jest jesień…dzień krótki a droga bardzo długa i nie wstydźmy się tego słowa- odrobinę niebezpieczna…Jednak jadę-jasne, że jadę : mamo to nie wojna to wycieczka- jadę aby malować a nie walczyć-uspokajam nas obie. Farby więc najważniejsze ! J zestaw komandosa- wiadomo o co chodzi- też jednak zabiorę!
Ubrania to sprawa drugorzędna…ale coś ciepłego koniecznie- nie lubię marznąć…a kto lubi? :P Wepchnę do walizki polara i czapkę. Podobno tam o tej porze roku jeszcze MOŻE BYĆ piękna pogoda!...i BĘDZIE-tak czuję! TAK CHCĘ! J))





Lekarstwa weź-radzi koleżanka- i nie pij tam surowej wody!!! Pod żadnym pozorem! Znajoma znajomej piła- nooo i nie wyobrażasz sobie jak strasznie potem chorowała ! -przestrzega inna koleżanka. Nie będę piła wody! Obiecuję: tylko piwo i wódkę! Tak, to już lepiej-śmieje się koleżanka. Nie ma się z czego śmiać. ŻYCIE NAJWAŻNIEJSZE! Po plenerze można pójść na odwyk- pociesza doświadczony kolega.


NO OSTATECZNIE -herbatę pij! …..Tak, nie chciałabym przecież wpaść w kolejny nałóg-mam już ich kilkanaście…Wystarczy! ;)
Ubezpieczenie wykup, pieniądze wymień, zapas jedzenia weź, wygodne buty i zapałki-radzą znajomi. Zapałki zawsze biorę i nóż i CZEKOLADĘ i .. mocny sznurek –już raz uratował nam życie w Szwajcarii !!! J
Zaraz rozłożę sobie na stole mapę Ukrainy-prezent od Wieśka-serdecznego Przyjaciela z Olsztyna- i zrobię ,,wstępne rozpoznanie’’!

Kilka lat temu byłam już na Krymie…w Jałcie…To były wczasy połączone z programem edukacyjnym dla żydowskich dzieci ze Lwowa i Łucka…ja prowadziłam warsztaty plastyczne…Podróż była wówczas straszna ,ale tam na miejscu niezapomniany, wspaniały i błogosławiony czas…kochane, serdeczne dzieciaki…jakież piękne i wzruszające wspomnienia ! <3 ….Nie mam teraz czasu aby opisywać tamte chwile…ale cieszę się ,że jadę znowu na Ukrainę…Cieszę się i jestem bardzo podniecona…Nowa podróż…nowe miejsce….nowi ludzie…spotkania…rozmowy…wzruszenia….inspiracje…a potem –mam nadzieję- nowe obrazy! 

Życzcie więc nam wszystkim szczęśliwej podróży i dobrego malowania !
Daj Boże by spełniły się wszystkie nasze dobre życzenia J DO ZOBACZENIA PO POWROCIE!