............

czwartek, 13 września 2012

listy znad Niemna......: KUSZENIE EWY I WOLNOŚĆ OSŁA lub odwrotnie,czyli o ...

listy znad Niemna......: KUSZENIE EWY I WOLNOŚĆ OSŁA lub odwrotnie,czyli o ...:       zaczęło się niewinnie.........   -Chcesz jechać na plener? -Jasne ,że chcę ,a gdzie? -na północ, w okolice Palangi...

KUSZENIE EWY I WOLNOŚĆ OSŁA lub odwrotnie,czyli o plenerze na Żmudzi.....

 
 
 
zaczęło się niewinnie.........
 

-Chcesz jechać na plener?

-Jasne ,że chcę ,a gdzie?

-na północ, w okolice Palangi…

-wspaniale!!!!

-a jakie warunki?

-zakwaterowanie w HBH…

-słucham?

-to taka restauracja i hotel…

-restauracja?

-tak i …browar

-słucham?

-bro-war! Tam gdzie robią piwo…

-do browaru na plener??????? niebezpiecznie!!!!!

Byłam już na plenerze w różnych miejscach…w leśniczówce, pensjonacie, folwarku, ostatnio nawet 2 razy w klasztorze ale w BROWARZE?

 Plener dla malarzy?????

To jak plener dla lisów w… fermie kur….

-to jak, chcesz pojechać?

-jaaaaaadeeeeee!!!!!

 jadę ,jasne że jadę!!!!

Tydzień w browarze brzmiał obiecująco…

Zapakowałam się w pół godziny…Właściwie moja torba podróżna stoi spakowana w pracowni od początku wakacji…i rytuał jest niezmienny: wyjeżdżam…maluję…wracam…piorę…suszę…wrzucam z powrotem…wyjeżdżam…

Ubranka te same, więc nie stawiam sobie filozoficznych pytań ,,co ja na siebie włożę?” Skutek jest taki, że na plenerze zwykle paraduję od rana do wieczora w moim ,,malarskim garniturku’’ ochlapanym, brudnym i zaklejonym…ach jak cudownie!:)

Na wszelki wypadek mam jednak jeden wernisażowy komplecik- hmm…zupełnie podobny do malarskiego, z tą tylko różnicą ,że czysty! J

Przyjechaliśmy na miejsce. Przywitała nas miło i serdecznie sympatyczna właścicielka tego ogromnego jak się okazało –kombinatu gastronomiczno rozrywkowego!!!!

-jesteście moimi gośćmi: pokoje ,bar i restauracja są do Waszej dyspozycji! ZAMAWIAJCIE CO I ILE CHCECIE,- SMACZNEGO !!!!

Zabrzmiało groźnie i wprost niewiarygodnie, ale okazało się prawdą…niestety!

Dlaczego ,,niestety’’ – bo dla artysty lepiej gdy głodny niż przeżarty, zapewniam!!!!!:))))))

Pokoje wygodne, czyste, ładnie urządzone, karta dań kusząca, obsługa równie urodziwa co kulturalna i miła…RAJ!

Mamy też miejsce do malowania-przypominające bardziej antyczny salon niż pracownię….Zaklejam i zabezpieczam wszystko folią i przez kilka pierwszych godzin drżę uderzając pędzlem o płótno.. za każdym razem rozglądam się i sprawdzam z niepokojem czy  jednak czegoś nie zachlapałam…Groza!!!!

Pory posiłków ustaliliśmy wspólnie…10….14…19….Regularnie i grzecznie jak cielęta podchodzimy do korytka i szukamy w karcie czegoś ,,smacznego, zdrowego i niezbyt tuczącego’’….

- Pstrąga z rusztu? Filecik panierowany ? kurczak w sosie słodko kwaśnym… a może bakłażany z sezamem? hmmm…to może na dobry początek bliny ziemniaczane ze śmietaną i …kufel świeżego piwa?

-takie piwo nie filtrowane i nie pasteryzowane jest bardzo zdrowe!!!!

-o taaak!!!! BARDZOOOO ZDROOOWE!!!! zamawiamy też ciemne…ponoć jeszcze zdrowsze…a chcemy przecież jeść i pić tylko to co zdrowe !

-tak, poprosimy jeszcze po jednym piwie!
 

CZUJECIE TEN KLIMAT?????

Wstajemy od stołu wypchani cepelinami i nasiąknięci piwem jak gąbka….Trzeba zabrać się do malowania…oczywiście!!!!…ale najpierw chyba jakiś mały spacerek po lesie…?

Restauracja jest ogromna i rozległa jak labirynt…trudno na początku znaleźć drogę ,,ewakuacji’’

Wokół restauracji, wśród wysokich drzew i krzewów, kolejne bary i kluby, place zabaw, boiska sportowe, strzelnice, bilard, tory przeszkód dla dzieci i dorosłych, park wspinaczkowy, park rzeźb, liczne sklepy z pamiątkami, zwierzyniec , stawy…Nic dziwnego, że każdy gość otrzymuje mapę ze wszystkimi dostępnymi atrakcjami!

My też stanowimy chyba swego rodzaju ,,atrakcję’’, zwłaszcza w usmarowanej farbami odzieży na tle setek wystrojonych ,,na bogato’’, pań i panów.:)

Mnóstwo turystów przybywa z Rosji, Łotwy i oczywiście z całej Litwy. Tłumy dorosłych i dzieci spędzają tutaj często cały dzień.

HBH to najsłynniejsze tego rodzaju miejsce w kraju. 

Do Palangi zaledwie parę kilometrów.. po spacerze nad morzem, miło posiedzieć w dobrej restauracji ,zjeść obiad i napić się smacznego ,świeżo warzonego piwa…

My jednak nie jesteśmy turystami…mamy zadanie do wykonania: namalować po kilka obrazów i zrobić tutaj poplenerowy wernisaż! Uff…w tak dobrych warunkach okazuje się to bardzo skomplikowane! J)))

Mnie najbardziej dekoncentruje nieustanny zgiełk, restauracyjne zapachy i …muzyka!!!!

Ja przecież tak kocham i potrzebuję dobrych dźwięków…no właśnie: DOBRYCH….tymczasem z głośników na każdym piętrze wydobywa się jakiś techno-popowo- transowo - ludyczny  jazgot….Juz po kilku godzinach jestem zmęczona i rozdrażniona…Czuję basowe łomotanie w skroniach i ….kolanach…J

Podczas obiadu proszę miłą kelnerkę o ściszenie muzyki i nieśmiało dopytuję czy nie mają czasem jakichś innych nagrań- choćby-daj Boże!!!!!: ludowych?????

NIE! NIE MAJĄ!!!  :(

 i ta sama lista nagrań towarzyszyć nam będzie od rana do nocy… każdego dnia!!!!!…taki trans…To jak miecz anioła strzegącego wejścia do raju. To jak kara za moje przeszłe i przyszłe grzechy i za ten luksus i za te ogromne kufle piwa!!!!

Zaciskam więc zęby, wzdycham ciężko  i zamawiam pierwsze danie…drugie danie…kawę…lody…bitą śmietanę…i PIWO!

Na poobiednim spacerze poznaję moich nowych przyjaciół, których krzyk słyszałam już pierwszej nocy, myśląc, że mam halucynacje! Przede mną stoi i uśmiecha się szczerząc zęby: PARA OSŁÓW!

-lubisz marchewkę????... pytają niby od niechcenia

-lubię!- odpowiadam

-my też lubimy!!!!- wyznają śliniąc się –PRZYNIOSŁAŚ?????

-nie!.. bardzo przepraszam! nie miałam pojęcia, że was spotkam!

-ichaaaa…ichaaa…..nie miałaś pojęcia???? …no dobra, ale teraz już wiesz…

-tak.., ale mogę już teraz was pogłaskać…!.

-hmmm…z głaskania nie mamy wielkiej satysfakcji…jak przyniesiesz marchewkę to pogadamy…bo teraz jesteśmy bardzo zajęci…

Osły odchodzą smutne i zawiedzione….ja też odchodzę i głupio mi ,że próbowałam ich ,,ugłaskać’’……

Lepiej już pójdę coś namalować….mam pomysł na nowy obraz…
 
 

Przedtem jeszcze zamieniam kilka grzecznościowych zdań z piękną lamą i jej mężem ( okropnie zarozumiali nudziarze…),
 
dyskutuję ze stadem kóz na temat sytuacji politycznej w Europie…( jeden z kozłów powiedział, że unia europejska jest zupełnie obojętna wobec ich losu, a politycy chcą  tylko wydoić ich kobiety, zedrzeć skóry i przerobić na eleganckie torebki!)
 

Wolałam milczeć w tej sprawie ,bo niestety wiele w tym gorzkiej prawdy…Mała kózka przyglądała mi się z ciekawością i wąchała nieufnie moją torebkę, która na szczęście jest uszyta ze zwykłej szmaty a nie z koziego nieszczęścia! Uffff……

 

Jak już o nieszczęściach mowa….Na Litwie znowu wszystko podrożeje- komentują moi znajomi…Cena paliwa ma wzrosnąć o jednego lita! To będzie chyba najdroższe paliwo w całej Unii Europejskiej!!! Wielka w tym ,,zasługa’’ rosyjskich sąsiadów!!!

Żyć tutaj coraz trudniej i smutniej….bo ludzie, a zwłaszcza ci starzy boją się, jak przy takich cenach przeżyją zbliżającą się zimę???? Mają być srogie mrozy, jeszcze gorsze niż w poprzednim roku…brrrrr….

Słucham tych hiobowych wieści z niepokojem, mając nadzieję, że prognozy meteorologiczne okażą się fałszywe a podwyżki nie będą tak dotkliwe….

Obserwując  turystów trudno uwierzyć w pogłębiający się kryzys…Elegancko ubrani…elegancko spacerują i elegancko płacą odjeżdżając eleganckimi samochodami….

 

,,Trzeba będzie kupić większy zapas ziemniaków na zimę !””….myślę zasypiając ….

 

Nad ranem budzi mnie porykiwanie osłów…potem drze dziób czarny ,chudy kogut z Madagaskaru a wtórują mu beczeniem na w pół ślepe owce i wiecznie głodne kozy…
 
 

Czas wstawać! CZAS NA ŚNIADANIE!!!! Potem do pracowni…potem na obiad…potem znów malowanie i kolacja….!

Dziwne, złowrogie uczucie:

CZUJĘ JAK NABIERAM MASY!!!!

Ponoć piwo wcale nie tuczy, a nawet pomaga zrzucić wagę- zapewniają mnie mężczyźni popijając kolejny kufelek i gładząc się po okrągłych brzuchach….

TAK! w dodatku jest BARDZO ZDROWE!

Postanowiłam się ograniczać! Piję więc tylko jedno piwo do obiadu, ale za to na deser znowu zamawiam pyszne lody z owocami i..... miskę BITEJ ŚMIETANY!!!!!

Mam dietę śmietanową-tłumaczę ciekawskim.....-lekarz mi zalecił! -bo BITA ŚMIETANA JEST BARDZO ZDROWA!:)))))))
 
 

Uciekam od stołu do lasu, do pracowni, do… osłów….Zabieram ze sobą marchewkę i rozmawiamy sobie spokojnie o życiu, sztuce i literaturze…Osły podobnie jak ja lubią jazz i ladino…Sefardyjskie romanse to ich ulubione pieśni….Wspominamy historię mądrej oślicy Balaama ( to pra, pra…pra babka jednego z nich!!!!)… i innych wybitnych osłów…

-W starożytnym Izraelu  osioł był zwierzęciem królów i sędziów...cieszył się szacunkiem i uznaniem….a popatrz dziś na naszą sytuację!- wzdycha Szary….ech! życie…przychodzą tu tłumy znudzonych turystów i każdy chce nas sfotografować…robimy różne głupie miny aby dostać marchewkę…czy wiesz jakie to upokarzające?????
 
 

Opowiadam ,że moja Mama zawsze chciała mieć osiołka i pytam delikatnie czy mogłabym zrobić kilka fotografii…

-dla Mamy na urodziny…ma 25 września!

-Dobra rób, tylko wykasuj te, jak turyści karmią nas  marchewką….Rozumiesz, że to obciach?

- tak, wykasuje, jasne ! JA TEŻ NIE LUBIĘ OBCIACHOWYCH FOTEK-a moi znajomi chętnie mi takie właśnie robią-skarżę się

-nie przejmuj się, ludzie bywają mało wrażliwi….niby nas kochają, karmią i poklepują ,ale trzymają za ogrodzeniem….a teraz już idź bo robi się chłodno….

…I NIE ZAPOMNIJ O NAS!

 

Żegnam się i obiecuję ,że jeszcze się spotkamy!

 

 

 

Dobrze, że plener trwał tylko tydzień….Nawet pobyt w RAJU bywa męczący!

W końcu robimy wernisaż naszej wystawy…dziennikarze dopytują o nasze inspiracje ,emocje przeżycia i wzruszenia…hmmm….czy powinnam powiedzieć o OSŁACH?.....

Pokazuję swoje prace i opowiadam, że w każdym miejscu maluje się inaczej, że ważna jest historia tego miejsca….…to co było kiedyś…i to co będzie…,że malując używam też morskiego piasku i okolicznej ziemi….że malując obraz ,,piszę list’’ ,opowiadam o tym co przeżyłam i za czym tęsknię….,że to nie tylko zapis moich emocji,…ale przecież bez emocji malować nie sposób….
 
 

Młody dziennikarz kiwa głową…nie wiem nawet czy przetłumaczono mu to co chciałam naprawdę powiedzieć i …czy to miało sens ?

Dziwi się, że przyjechałam na Litwę….W POLSCE CHYBA ŁATWIEJ BYŁO ŻYĆ?????

 

Znowu korci mnie by wspomnieć głośno o osłach….

 

Szczerze mówiąc one  naprawdę bardzo mi pomogły….rozbawiły ,ale i zmusiły do poważnego myślenia…przypomniały o moich priorytetach….

Będąc w tłumie ludzi ,zgiełku i hałasie-zatęskniłam za spokojem i ciszą….Odnalazłam ją w obłokach, lesie, nad brzegiem morza i w …samej sobie….

 RAJ jest wspomnieniem….przyszłość nadzieją, ale  SZCZĘŚCIE  I POKÓJ TWORZYMY SAMI !

 

 Zbliża się ŻYDOWSKI NOWY 5773 ROK!

Przed tym Świętem trzeba rozmyślać nad swoim życiem, dążyć do odnowy i poprawy ,pojednać się z ludźmi ( a może trzeba by i ze zwierzętami?)….

Życzę Wam wszystkim, abyście w tym Nowym Roku nie tracili nadziei i pogody ducha…abyście mogli żyć pojednani z Bogiem i ludźmi i cieszyć się ze wszystkiego co ZDROWE J dobre, piękne i mądre!!!!!

NICZEGO ZA WIELE, ALE WSZYSTKIEGO TYLE ILE TRZEBA!!!!:)))))