............

czwartek, 26 września 2013

jesienią,jesienią sady się rumienią....



Od 3 tygodni 5774 rok….Początki zawsze są trudne-pocieszam się. Rano próbuję się wypionować , poskładać i odnaleźć a tym czasem  w łazience spotykam małe, czarne, rozczochrane ,zaspane i ziewające COŚ, co okazuje się... o grozo,... MOIM ODBICIEM W LUSTRZE!!!! ????…..  


Takie zderzenie z rzeczywistością bywa naprawdę bolesne-zwłaszcza o tej porze roku. Nic to!!!- przecież jestem dzielną ,twardą kobietą! -powtarzam sobie...Nie jestem !  -czuję....i nie chcę być...,,och ty moje małe,kochane biedactwo.!!!!''...Zrobić sobie kawy? a może ukroić pajdę drożdżówki i grubo posmarować dżemem malinowym ???? ..Miło jest się tak roztkliwiać nad sobą  chwil parę! Byle niezbyt długo,bo łatwo się przyzwyczaić i rozmemłać na cały dzień,snując się po domu niczym stara ,wypłowiała podomka...Kończymy więc z tym definitywnie!!!!  Dzień będzie piękny! Pędzle rżą niecierpliwie!!! Za oknem przyczaiły się pierwsze przymrozki…


Koty spłoszone i naburmuszone…

















To będzie ich pierwsza jesień i zima…Co prawda spadające liście prowokują do skoków i zabawy ,ale ukochane słońce staje się towarem luksusowym…Deszcze i porywiste wiatry łamią ostatnie kwiaty w ogrodzie i przypominają o tym co nieuchronne….Optymizmu uczą tylko spokojne stare jabłonie, dumne matki wciąż kołyszące w ramionach dorodne ,rumiane potomstwo….Idę więc popracować…Wstyd tak siedzieć i biadolić- porządne ,normalne kobiety gotują powidła, kiszą ogórki i  suszą grzyby…malarki malują coś pogodnego na zimę!!! ;)