............

sobota, 11 sierpnia 2012

EKS-PRESJA CISZY...czyli pamiętajmy o Samuolisie!...




Projekt artystyczny…..EKSPRESJA CISZY….dedykowany wybitnemu litewskiemu artyście  :ANTANASOWI SAMUOLISOWI. (1899-1942)

Kurator pleneru: Gintautas Vaicys

Miejsce: Klasztor w Pożajściu (lit. Pažaislio vienuolynas) – największy zespół klasztorny na Litwie, jeden z przykładów baroku włoskiego w Europie Wschodniej położony w dzielnicy Kowna Pietraszuny.




Pierwszy dzień projektu:

Jadę do klasztoru …zmieniam tożsamość…ukryta za jego grubymi murami zrywam kontakt z rodziną i przyjaciółmi…Palę swoje ubrania, wyrzucam kosmetyki i biżuterię…golę głowę i ubieram się w długą ,szorstką wełnianą suknię… Staję się jedną z kilkunastu milczących sióstr….Nie mam nawet swojego imienia…Pokutuję za grzechy popełnione i niedokonane, chłoszczę ciało za winy przyszłe i wyśnione…całymi dniami  modlę się i poszczę lub ciężko pracuję ….nocą do mojej celi zagląda fioletowy księżyc a rankiem zrywam się przerażona….TO BYŁ TYLKO SEN!!!!!






Uff…..Jak to dobrze ,że koszmarny sen minął ,a ja mimo pobytu w klasztorze czuję się świetnie…Mam tu miejsce i materiały do pracy, smaczne posiłki, wygodne łóżko, przytulny pokój i serdeczną kompanię pozostałych uczestników pleneru….Przyjechali tu z Kaunas , Wilnius, Warszawy i Olsztyna …Świetni, oryginalni artyści, życzliwi ludzie i przyjaciele…Dobrze nam się razem pracuje i rozmawia…Miejsce pleneru też jest przecież niezwykłe!

Pierwszy raz maluję w takim ,,dostojnym’’ otoczeniu…Każdego dnia przez zabudowania klasztoru przewija się mnóstwo turystów z całego świata…Najwięcej jest chyba jednak Litwinów i Polaków….Tłumy zwiedzających od samego rana….Niektórzy  zaczepiają nas życzliwie i chętnie podglądają nas podczas twórczych zmagań…Dla nich to dodatkowa atrakcja, dla mnie… udręka…Uciekam więc do klasztornej celi i …barykaduję się starą drewnianą ławką.Za ścianą, w sąsiedniej sali pracuje Katia, w arkadach nieopodal ulokował się Wiesiek…Znany i pomysłowy  performer nie obawia się widzów, przeciwnie, ku naszej wielkiej radości co chwilę wymyśla jakieś nowe akcje.

Mam więc znakomite towarzystwo i nareszcie potrafię skupić się na swojej pracy…Pozostali artyści Sigita, Patrycja ,Saulius, Bronias , Aiste  również znikają w swoich ,,celach’’ lub pracują ,,publicznie’’. Spotykamy się w porze obiadu i kolacji, śniadania robimy we własnym zakresie…Do naszej dyspozycji mamy dobrze wyposażoną kuchnię i co cieszy wszystkich: jest tutaj nawet: prawdziwy ekspres do kawy!

Pijemy ją litrami!

Jaka szkoda, że plener trwa tak krótko! Mamy tyle pomysłów i energii. Wszyscy artyści bardzo ambitni i pracowici…Każdego dnia przybywają  kolejne, interesujące  prace….Tak bardzo różnimy się sposobem malowania i tematyką : architektura, postacie z fresków, pejzaż , abstrakcja….Jednak każdy z nas próbuje po swojemu zinterpretować ten sam temat: Ekspresja ciszy…


Gospodynie obiektu Siostry Kazimierski są miłe i gościnne. Od czasu do czasu zagląda do nas pogodna i serdeczna Siostra Edyta, przygląda się jak pracujemy, chwali nas za pomysły,opowiada jakąś ciekawą historię i znika dyskretnie by nie przeszkadzać….

10 dni bez internetu , telefonu, radia i telewizji, bez polityki i olimpiady…bez kontaktu z rodziną…Chwilami to bardzo trudne… martwię się o moich bliskich…jak czuje się moja Mama…jak radzą sobie moje dzieci? Czy wszystko w porządku? Przewracam się z boku na bok…nie mogę spokojnie zasnąć….Nad ranem słyszę świergot jaskółek i mam kolejny koszmarny sen wywołany opowieścią jednego z kolegów… Ponoć Nigeryjczycy bardzo skutecznie  polują na ,,nasze’’ jaskółki.
 w klasztorze mieszka kilkanaście sióstr i....tysiące jaskółek...


Gdy zmęczone długim lotem ptaszki, zasypiają w trawie, myśliwi chwytają je przy pomocy pokrytych klejem liści… w ten sposób tysiące tych ślicznych ptaków trafia do  wygłodniałych afrykańskich żołądków …Żal mi jaskółek….rzeczywiście jest ich z każdym rokiem coraz mniej….,ale przecież żal mi jeszcze bardziej mieszkańców Nigerii, którzy umierają z głodu, nie tylko z powodu suszy, ale przede wszystkim z powodu chciwej, nieuczciwej i złodziejskiej  polityki  rządzących….

W moim mrocznym śnie są źli ludzie z karabinami, polowanie na jaskółki i moja paniczna ucieczka…Chowam się pod liśćmi palmy i patrzę na rozgwieżdżone niebo…Za chwilę ktoś mnie  znajdzie i zabije…serce wali mi jak oszalałe…BUDZĘ SIĘ!!!! uffff!!!!!!

Jak to dobrze, że jestem tu gdzie jestem…i ż,e jestem tym kim jestem….

Zawsze chciałam być ptakiem….

Myślałam….marzyłam…tak naiwnie….

Dziś myślę o Samuolisie…o jego krótkim życiu i dramatycznych losach…

 Antanas Samuolis

Żył zaledwie 43 lata, lecz stworzył wiele poruszających i niezwykłych obrazów…Podobnie jak V.Gogh ( którego cenił i podziwiał) malował rzeczy codzienne i proste, biednych ludzi i smutne pejzaże…Pochylona jabłoń, stare krzesło, stół, dzbanek i ludowy świątek opowiadają o ludzkiej egzystencji, o tajemnicy i sensie człowieczego losu .Samuolis widział piękno i kolor tam gdzie inni dostrzegali tylko szarość i brzydotę .
obraz A.Samuolisa

 W kowieńskim i wileńskim muzeum można zobaczyć niektóre z jego prac…inne znajdują się w prywatnych kolekcjach…Warto znaleźć czas i przyjrzeć się uważnie jego dziełom.

Pozostawił po sobie wiele pięknych obrazów, choć sam umarł z dala od ojczyzny, na obczyźnie…w szwajcarskim sanatorium w Leysin .Dziś nie można tam odnaleźć  nawet jego nagrobka….



Moim ukochanym obrazem jest czarnowłosa kobieta w żółtej koszuli… zamyślona i smutna, wsparta na lewym ramieniu…Młoda i stara jednocześnie….bez cienia kokieterii spoglądająca przed siebie…w niebo…w głąb siebie? w prawej dłoni trzymała bukiet czerwonych irysów, ale wysuwają się i za chwilę upadną na podłogę …

obraz A.Samuolisa



Myślę, że Samuolis być może podświadomie ,ale także czuł ,że ma niewiele czasu…Wcześnie stracił ojca, który ciężko pracował fizycznie aby utrzymać rodzinę i zmarł na gruźlicę kości gdy Antanas miał  18 lat .Artysta wyrósł w biednej ,skromnej rodzinie, widział nędzę  robotników i chłopów, obserwował jak zmagają się z trudami życia…w starych łachmanach, głodni i bez nadziei na odmianę swojego losu…On sam mimo iż niezwykle uzdolniony nie miał nigdy dosyć pieniędzy na farby i płótna….na fotografiach w gronie przyjaciół zawsze pogodny i uśmiechnięty…na autoportretach zamyślony i poważny….Mimo to, uważał , że  nie ma sensu żyć tylko po to ,by gromadzić dobra materialne, że powołaniem człowieka jest tworzenie i kształtowanie kultury.





Przechadzam się po rozległych wnętrzach klasztoru w PAŻAJSLIS…czytam o  jego historii…brzmi przygnębiająco…

Piękny, barokowy zabytek ma za sobą mroczną, dramatyczną  przeszłość….

Budowę klasztoru  ufundował K.Z.Pac (ur. 1621, zm. 10 stycznia 1684 w Warszawie) kanclerz wielki litewski.

W 1654 poślubił Klarę Isabellę de Mailly, damę dworu królowej Ludwiki Marii.

Miał z nią jedynego syna, który zmarł w wieku 8 lat .Zbudowanie klasztoru miało być znakiem pamięci i wiecznej żałoby po nieodżałowanym dziecku.

Pac sprowadził do klasztoru zakon kamedułów ,który słynie z  surowej reguły milczenia.. Zakonnicy są zobowiązani do pracy fizycznej, modlitwy, pokuty oraz życia pustelniczego. Ponoć kamedułowie z Pożajścia praktykowali również samobiczowanie i inne formy skrajnej ascezy.


 Po powstaniu listopadowym klasztor kamedułów został skasowany przez władze rosyjskie, które osadziły tam prawosławnych mnichów i uruchomiły w kościele cerkiew, w związku z czym dokonano w nim szeregu przeróbek (usunięto ołtarze boczne, wstawiono ikonostas, zamalowano lub przemalowano część malowideł). W 1915 prawosławni mnisi zostali ewakuowani, a po uzyskaniu niepodległości przez Litwę zespół klasztorny przejęły siostry z konwentu Św. Kazimierza. W czasach radzieckich kościół służył jako archiwum, zakład psychiatryczny i galeria sztuki. Po 1990 budynek zwrócono siostrom. Od 1996 w pożajskim klasztorze odbywa się corocznie międzynarodowy festiwal muzyczny, na którym gościł m.in. Yehudi Menuhin.

 (foto z internetu)


Od kilku lat Związek Artystów Plastyków z Kaunas, organizuje tu swoje malarskie plenery, na które zaprasza też artystów z innych krajów.
uczestnicy tegorocznego pleneru

Miałam ogromne szczęście być tam i tworzyć wspólnie z innymi .Na zakończenie pleneru odbył się wspólny wernisaż i  koncert muzyczny w wykonaniu gruzińskiego multiinstrumentalisty: Iraklita  Koiavy oraz Grażvydasa  Kardokasa -litewskiego  saksofonisty i malarza.

 Irakli Koiava

 Grażvydas Kardokas


Nasze prace przyjechali oglądać inni artyści z Kowna, rodziny i przyjaciele oraz przypadkowi turyści z wielu krajów…Wystawa jest niezwykle różnorodna, ale dzięki temu też  wzbudzała powszechne zainteresowanie. Powstało kilkadziesiąt ciekawych prac, zasługujących na prezentację nie tylko w klasztorze ,ale i w którejś z kowieńskich  galerii.

10 dni minęło stanowczo za szybko…żal nam było się rozstawać i żegnać…mam nadzieję, że to nie nasze ostatnie spotkanie i kiedyś uda nam się znowu razem działać i tworzyć.

Wróciłam do domu...wszystko wydaje mi się takie małe,kruche i ...przytulne...
Pobyt w klasztorze uświadomił mi na nowo JAK BARDZO KOCHAM WOLNOŚĆ POZA  MURAMI! :)
.