............

wtorek, 25 grudnia 2012

listy znad Niemna......: Z KOWNA NA KONIEC ŚWIATA czyli RIGA,LENIN I APOKA...

listy znad Niemna......: Z KOWNA NA KONIEC ŚWIATA czyli RIGA,LENIN I APOKA...: Wszyscy wokół mówią o rychłym końcu świata…Ponoć ma nastąpić 21 grudnia a więc za kilka dni. W historii tego rodzaju ,, końcó...

listy znad Niemna......: CZY CHCIEĆ TO MÓC..? czyli O PUSTYM I PEŁNYM BAKU ...

listy znad Niemna......: CZY CHCIEĆ TO MÓC..? czyli O PUSTYM I PEŁNYM BAKU ...: LABA DIENA KOCHANI!!!! J Nigdy nie wierzcie ludziom, gdy mówią, że NICZEGO JUŻ NIE CHCĄ!   taka postawa,to przywilej zmarł...

Z KOWNA NA KONIEC ŚWIATA czyli RIGA,LENIN I APOKALIPSA MRÓWEK....











Wszyscy wokół mówią o rychłym końcu świata…Ponoć ma nastąpić 21 grudnia a więc za kilka dni. W historii tego rodzaju ,, końców świata’’ było już tak wiele, że specjalnie się tym nie przejmuję. Tłumaczę mojej zatroskanej znajomej, że każdego dnia może nastąpić nasz osobisty koniec świata, więc trzeba być zawsze przygotowanym na taką ewentualność…
Mnie zawsze ciągnęło raczej na geograficzny ,,koniec świata’’, więc zaproszenie na wycieczkę do Rygi, przyjmuję z prawdziwą radością. Traf chce, że właśnie 21 grudnia mam być jeszcze na Łotwie. Wyjeżdżamy 19 rano. W samochodzie wieziemy kilkadziesiąt obrazów na wystawę w Rydze. Artyści z Kowna otrzymali zaproszenie od Galerii Antonija do zaprezentowania w niej swoich prac. Okazja znakomita, ale termin wystawy chyba niezbyt trafiony…hmmm…? Droga wygląda fatalnie. Pada śnieg, po oblodzonej nawierzchni posuwamy się wolno i niepewnie. Kiedy na zakrętach porywisty wiatr spycha nas lekko na pobocze, mam pełną świadomość ,że nie będzie to bezpieczna i spokojna podróż.


Temperatura spada, już po godzinie podróży szyby w samochodzie zarastają grubą warstwą szronu. Mróz maluje na szkle piękne pejzaże, ale te  za oknem są równie fascynujące. Co jakiś czas wyskrobuję sobie w lodzie mały otwór, przez który zerkam na rozległe ośnieżone pola…Ach jak wspaniale!!!…małe drewniane chatki pokryte grubą warstwą śniegu, białe pola, srebrzysto fioletowe zaspy, drzewa i niebo…aż chce się to wszystko namalować i utrwalić…Tymczasem przed i za nami długi karawan sunących ciężko tirów. Osobowych samochodów widzę niewiele. Normalni ludzie zostali w domu-myślę ,i zastanawiam się głośno czy samochód ,którym jedziemy ma na pewno zimowe opony. ,,Uniwersalne!’’ –słyszę stanowczą odpowiedź –acha? Uniwersalne??? O nic więcej nie pytam –chcę wierzyć, że uniwersalne opony są dużo lepsze od… zwykłych zimowych….:))))


Dobrze, że Mama mnie nie widzi i nie wie jak wygląda ta podróż. Na pewno strasznie by się denerwowała. Ja jestem spokojna. Cieszę się ,że samochód  wciąż jedzie, że na drogach widać pracujące pługi śnieżne a przed nami sunie mój dobry Anioł, który nie z takimi problemami już sobie poradził. Droga z Mazur tydzień temu była jeszcze gorsza, a jednak zakończyła się szczęśliwie! J
W końcu po południu wjeżdżamy do Rygi i od pierwszego momentu, miasto robi na mnie ogromne wrażenie. Architektonicznie trochę przypomina mi Pragę. Piękna stara architektura, bardzo dużo secesji, rozległa rzeka, liczne mosty i mnóstwo parków.
Nie będę szczegółowo opisywać jak to miasto wygląda-bo warto tam pojechać i przekonać się samemu, a jak ktoś ciekawy to znajdzie mnóstwo informacji w internecie ,a także w moim fotograficznym albumie na facebooku.
Opiszę tylko kilka ciekawych spotkań, do których tradycyjnie mam szczęście.
Pierwszego wieczoru mimo ogromnego zmęczenia poszliśmy na starówkę. Nie zasnęłabym spokojnie nie poznawszy przedtem nocnej Rygi , zwłaszcza ,że ewentualny koniec świata mógł pokrzyżować moje turystyczne plany. Nie warto było ryzykować…Nie rozczarowałam się. Spowite mroźną mgłą drzewa i skwery, przysypane śniegiem stare domy, światła stylowych lamp i kolorowych neonów tworzyły niepowtarzalny, bajkowy klimat. Potężna katedra rzucała tajemniczy cień na plac pełen kolorowych, adwentowych straganów. Mimo silnego mrozu i późnej pory, wciąż spacerowali tutaj turyści, robili zakupy, fotografowali się przy ogromnej choince lub popijali grzane wino, zagryzając prażonymi w karmelu migdałami.
My też spacerowaliśmy, obserwowaliśmy kolorowe domy, wąskie uliczki świątecznie udekorowane i przechodniów ubranych w grube futra i czapy. W końcu zmęczeni i głodni ,dotarliśmy do jakiejś dziwnej knajpy. Piszę dziwnej bo taka mi się wydawała z zewnątrz i taka też okazała się w środku. Zwabiła nas reklama taniego piwa, a tu właśnie jest chyba odpowiedni moment aby wyjaśnić, że Łotwa nie jest dla Polaków tanim krajem, zapewniam.! Ceny wyraźnie wyższe niż na starówce w Warszawie czy Krakowie. Dodatkowo wymieniając pieniądze przeżyłam głęboką frustrację gdy się okazało, że za jednego Łata… muszę zapłacić ook.6 złotych !!!!!Groza! Zupa w barze to minimum 3.50 Ł a  piwo w lokalu zwykle kosztuje 2,50-4 Łaty.
Nie dziwcie się więc, że hasło reklamowe obiecujące piwo poniżej 1 Łata-podziałało na naszą wyobraźnię. Jeśli piwo takie tanie to może warto tu także zjeść kolację? Hurra!!!! IDZIEMY!!!
Lokal urządzony w pięknej gotyckiej piwnicy okazał się podrzędną tandetną knajpą z równie tandetnym wyposażeniem w stylu ,,późny Breżniew’’!!!!!!.
Tu czas na kolejną informację.
Ryga to naprawdę duże i rozległe  miasto, gdzie przeważającą część mieszkańców stanowią…Rosjanie. Niedawno bezskutecznie walczyli o wprowadzenie języka rosyjskiego jako drugiego j urzędowego na Łotwie.

Język łotewski jest …hmm…cóż ..jakby to delikatnie określić…jest dla przeciętnego Polaka całkowicie NIEZROZUMIAŁY.
Dla mnie osobiście brzmi jak mieszanka węgierskiego, fińskiego i …żmudzkiego.:))))Ponieważ żadnego z wymienionych języków nie znam to łotewski bardzo mi się z nimi kojarzy J))))
Rozpoznałam mimo to kilka słów, z czego jestem ogromnie dumna  np.:…ałus- czyli piwo właśnie ,nie było to zbyt trudne bo  tak samo brzmi… po litewsku!

Wróćmy jednak do Breżniewa, a raczej do piwnej knajpy.
Jak się domyślacie lub też i nie…bo młodzież zapewne nie kojarzy ,podłogowa wykładzina w kolorze bordo…tu i ówdzie złote frędzle, pluszowe obicia na kanapo-ławie i charakterystyczne ,czarne stoliki. Bar półokrągły, otoczony drewniana boazerią, lustra, strojne żyrandole, migotki, błyskotki…LIUKS!
Na centralnej ścianie podwieszony, ogromny telewizor ,który aż podskakuje rażony mocą rosyjskich decybeli. Na ekranie moskiewskie MTV…,,Dawaj, dawaj!!!”…wyje rytmicznie przystojny, barczysty piosenkarz, przyciągając do nagiego torsu bogato wyposażoną blondynę. Ona rozchyla usta, potrząsa lnianymi lokami i mruży oczy ,wyginając ,,śmiało ciało’’,, Dawaj, dawaj!!!’’ powtarza namiętnie ona…a ja ogłuszona muzyką i oślepiona migotaniem światła, próbuje się ewakuować.
,,Za głośno tutaj, strasznie’’ tłumaczę wycofując się po schodkach…
,,Muzykę mogę ściszyć’’- tłumaczy po rosyjsku kobieta za barem. Najwyraźniej usłyszała mój komentarz. Acha? No dobrze, więc jednak zostaniemy .Jedno piwo i pójdziemy dalej…
Zostajemy jednak nieco dłużej.
Gdy kobieta przynosi nam zamówione piwo,  z uśmiechem zwraca się do mnie i mówi po…polsku: ,,proszę bardzo!”  dodając: moja mama jest Polką!
Och to musimy koniecznie porozmawiać!
Rozmawiamy więc….
Mama barmanki Daszy pochodziła  z Krakowa i  nazywała się Adamowna….
Bardzo chciałabym usłyszeć więcej szczegółów dotyczącej polskiej rodziny, ale Dasza woli mi opowiedzieć o jej własnym życiu na Łotwie. Skarży się na Łotyszy, że prześladują Rosjan, że oczekują od nich aby nauczyli się języka łotewskiego, że Rosjanie nie mają takich samych praw jak Łotysze mimo, że np. w Rydze jest ich większość. Z ust sympatycznej kobiety padają brutalne, dosadne słowa pełne jadu i złości. Dasza nienawidzi wszystkiego co łotewskie, nie chce też nic wiedzieć o ich historii i tradycji….wiele lat jeździła do pracy w Niemczech, tam zdobyła majątek i ma teraz dom w bogatej dzielnicy w Jurmali ,nad samym morzem. Przyjedźcie, sami zobaczycie jak tam pięknie- zaprasza nas serdecznie i podaje numer swego telefonu.
Wychodzimy z knajpy, włócząc się jeszcze po starym mieście, po pięknie oświetlonym parku  nad rzeką, ale mróz mocno daje się we znaki, więc resztę zwiedzania zostawiamy na kolejny dzień. Leżąc w łóżku zastanawiam się jak to wszystko co dziś widziałam będzie wyglądało w promieniach słońca…..
Rano okazuje się, że co prawda słońce świeci , ale na pewno…. nie w Rydze. !!! J)))
Znowu pada śnieg, wieje  lodowaty wiatr i jest b zimno. Ubieram się więc niczym eskimos i postanawiam zwiedzać dalej…Warto było zaryzykować…Co prawda Kaszlę i kicham coraz częściej, ale  energiczny spacer sprawił, że krew zaczęła szybciej krążyć i  zimno nie było aż tak dotkliwe…
Wieczorem o 17 w GALERII ANTONIJA otwarcie wystawy litewskich artystów. Wielu z nich znam osobiście. Utalentowani, interesujący twórcy. Oprócz nas ,żaden z nich nie zdecydował się jednak przyjechać. O tej porze roku do Rygi???? W TAKĄ POGODĘ????…J
W drodze na wernisaż  postanawiamy kupić czerwone wino.
Decyzje podejmujemy szybko, bo wybór win ogromny, ale ceny naprawdę porażające.! Wybieramy więc to ,które jest akurat w promocji i gdy podchodzimy do kasy, pani uśmiecha się promiennie i pozdrawia nas …po polsku!
Sympatyczna kobieta ma na imię Janina i  jest Polką. Urodziła się na Białorusi, mieszkała w okolicach Witebska  a od blisko 20 lat mieszka i pracuje w Rydze. Mąż jest Łotyszem, dzieci nie znają już polskiego języka…kiedyś pani Janina jeździła do Polski, ma tam daleką rodzinę…ostatnio była w Polsce jakieś 10 lat temu…
Pytam czy jest szczęśliwa ?
Uśmiecha się smutno: życie na Łotwie  bardzo trudne, zarobki bardzo małe a ceny wysokie…Trudno żyć proszę pani, bardzo trudno…wzdycha.
Na pożegnanie składa mi świąteczne i noworoczne życzenia….
Jak przyjadę znowu do Rygi to na pewno tu panią odwiedzę!- obiecuję.
Niech pani mnie odwiedzi-będę bardzo szczęśliwa zobaczyć kogoś z Polski!- wzrusza się pani Janina.

…..
Łotewski wernisaż  nie różni się niczym od litewskiego czy polskiego. Przemówienia, kwiaty  życzenia, uściski, wino i ciasteczka. 

Przychodzą głównie pracownicy galerii, artyści  i ich rodziny czy przyjaciele oraz, kolekcjonerzy sztuki ( rzadko! ) i ci najbardziej aktywni :przedstawiciele  MRD czyli ,, międzynarodowego  ruchu degustatorów …’’J
Wiecie o kogo chodzi???
Ucieszył mnie ich widok  i wydawało mi się przez chwilę ,że to kuzyni olsztyńskiego lub kowieńskiego oddziału MRD.. tacy są do nich podobni w… działaniu  …J)))).


Dobrze, że istnieją …bo choć szybko opróżniają kieliszki i talerze to jednak dosyć skutecznie poprawiają frekwencję i zwykle jako jedyni poproszą artystę o autograf i pamiątkowe zdjęcie.:)))))

Dyrektor ,,Antoniji’’ opowiada , że od kilkunastu lat organizuje aukcje sztuki w swojej galerii. Były czasy gdy podczas jednej aukcji zarabiał ok. pół miliona łatów…( pomnóżcie to przez 6! ) Bogaci Rosjanie dekorowali swoje nowe ,okazałe domy. Obrazy, ceramika  i meble sprzedawały się jak świeże bułeczki.
Jednak z roku na rok  rynek sztuki na Łotwie jest coraz uboższy. Dziś coraz trudniej przewidzieć co może się dobrze sprzedać. Ambitne ,współczesne malarstwo czy dekoracyjny kicz? W ostatnim roku kilka komercyjnych galerii zakończyło swoją działalność.
Spaceruję po rozleglej galerii, przyglądam się obrazom…Oprowadza mnie Ineta, urocza,energiczna kobieta, prawa ręka dyrektora.
Galeria jest elegancka i zadbana niczym wytworny salon.Każdy znajdzie tu coś dla siebie…jest pejzaż i kwiaty, jest akt i portret…fotografia, grafika i rzeźba…piękne stare meble…na jednej ze ścian  kolekcja sztuki… socrealistycznej.. Kobiety przodowniczki pracy, marsz 1 majowy i …Lenin?!!! tak, oczywiście-jest i Lenin…dobre płótno, starannie i profesjonalnie wykonane, ale autor nieznany więc cena niewysoka…to prawdziwa okazja!!!! W przeliczeniu na złotówki zaledwie 700 zł….chciałabyś kupić???, tak- mówię-ale dla mnie nawet taki Lenin jest zbyt drogi…
Szkoda, myślę ,… można by go sprzedać z dużym zyskiem!? Tylko komu????…albo powiesić w spiżarni aby czuwał nad słoikami…acha…ale ja nie mam spiżarni… J przypominam sobie… Władimir Iljicz  patrzy na mnie z wyrzutem…w spiżarni??? !!!!!NUUUU  PAAAGADIII!!!!
Niech więc sobie dalej stoi w kącie i czeka cierpliwie na swego wielbiciela….



Wieczorem idziemy do SZWEJKA –WYOBRAŻACIE SOBIE ????Czeska knajpa pośród lodowatej Łotwy…O jak doskonale smakuje rosół z knedlikami…jakie dobre sery i przede wszystkim jakie WSPANIAŁE PIWO!!!!! J mniammm….
Rozmawiamy o sztuce, sensie życia i tworzenia….Tymczasem coraz wyraźniej czuję, że czas na podwójną porcję… aspiryny i gorącą kąpiel….
Ech…Takich rzeczy zaplanować się nie da…Obawiam się, że jutro będę poważnie chora….
Jednak budzę się ŻYWA, przytomna i chętna  do ostatniego spaceru po starówce. Trzeba przecież kupić  jakieś  pamiątki.
Po drodze odwiedzamy muzeum w Arsenale. Tam 2 niezwykłe  wystawy…Jedna to ,,wspomnienia z podróży’’ na jakąś obcą, tajemniczą  planetę…Prace dziwne, niepokojące ( nie moja bajka…) ale cała ekspozycja spójna i konsekwentna w wyrazie.


Druga to instalacja ,która wzbudziła nasz niesmak .Nazwałabym ją apokalipsą mrówek.....Na środku sali stoi wielkie szklane akwarium ,w którym uwięziono fragment żywego mrowiska.


Mrówki są zdezorientowane , próbują uciec, ale nie są w stanie się uwolnić…cały czas są obserwowane przez kamery, które rejestrują ich wędrówki i wyświetlają je na dużym ekranie jako wciąż zmieniający się obraz…. Biedne stworzenia wyrwane z naturalnego środowiska ,mimo , że podkarmiane i dotlenione, masowo umierają na oczach zwiedzających….Wydaje mi się, że brakuje tu tlenu…robi mi się duszno i słabo…
Jeśli to co tutaj widzimy, nazwiemy sztuką to na jaki pomysł wpadną kolejni ,,artyści’’????
Jesteśmy oburzeni i swoją gorzką  refleksją dzielimy się z pracownikiem muzeum…
Patrzy na nas z niedowierzaniem…NIE PODOBAŁO SIĘ???? TAKA INTERESUJĄCA WYSTAWA…kobiecie jest wyraźnie przykro i nie wie jak powinna zareagować….
My także jesteśmy rozbici….Chcemy jak najszybciej wyjść na mroźną ,ale słoneczną ulicę.
Czas wyjeżdżać…ostatnie zakupy…
Na adwentowym bazarze kupuję 2 niewielkie ,ręcznie tkane lniane serwetki. Są naprawdę piękne i robione z miłością. Starsza pani, autorka prac mieszka 100 km od Rygi, ma w domu warsztat tkacki, w pracy pomaga jej dorosła już córka. Kobieta jest miła i serdeczna, cieszy się, że za swoją ciężką i żmudna pracę zarobiła trochę pieniędzy. Robimy sobie pamiątkowe zdjęcie.
W każdy Szabat i każde  święta  będę ją wspominać, gdy położę na stole te piękne serwetki.
Teraz też leżą na surowym dębowym stole, który zrobił mi mój Tata  …Łotewska serwetka na ,,białoruskim’’ stole w litewskim domu ,…Ot życie ,myślę sobie-JAKIE PIĘKNE…JAKIE NIEZWYKŁE…DAŁEŚ NAM ŻYCIE BOŻE!!!!

Nie wiem jak Wy, ale ja cieszę się też bardzo, że  KONIEC ŚWIATA jednak nie nastąpił…że szczęśliwie wróciliśmy do Kowna…J  JAK TO DOBRZE BYĆ ZNOWU W DOMU….

tylko MRÓWEK ŻAL.....



wtorek, 20 listopada 2012

listy znad Niemna......: GORZKIE ŚLEDZIE........czyli historia Seduvy.........

listy znad Niemna......: GORZKIE ŚLEDZIE........czyli historia Seduvy.........:       LABAS VAKARAS..............   Historia kołem się toczy…….O ile dobrze pamiętam   rok temu także czyściłam te wonne rybki i o...

GORZKIE ŚLEDZIE........czyli historia Seduvy......

 
 
 
LABAS VAKARAS..............
 Historia kołem się toczy…….O ile dobrze pamiętam  rok temu także czyściłam te wonne rybki i opisywałam swoje refleksje  na blogu….To już tyle czasu minęło????, a więc czyszczę śledzie…w całym domu śmierdzi straszliwie… :(

aby umilić  sobie jakoś, tę podłą i niewdzięczną czynność,

 snuję ,,filozoficzne ‘’rozważania….

Można oczywiście kupić gotowe śledzie, ale kto naprawdę lubi te ryby ten zrozumie moją determinację i poświęcenie…Jest pewna istotna różnica ,która odróżnia śledzie surowe od śledzi zakonserwowanych chemicznie i zapakowanych w folię –otóż te pierwsze po prostu smakują jak prawdziwa ryba i są na pewno zdrowsze od tych drugich….:)
Odgryzam kawałek surowego śledzia i mam wrażenie ,że jest dziwnie gorzki....?????

 
Nie mam pojęcia skąd przybyły ,,moje’’ śledzie, ale zakupione zostały wczoraj, na Żmudzi w miejscowości: SEDUVA. ….

Jadąc tam czułam, że spotkam się z zawiłą i dramatyczną historią….Tu pewnie każde miasteczko ma podobne,wielokulturowe  wspomnienia……

Za oknem srebrzysta mgła…nostalgia….miasteczko zachowało charakter przedwojennego ,,sztetla’’…Większość budynków w centrum, nie licząc paskudnych gmachów z czasów  radzieckich, i pięknego nowoczesnego gimnazjum, do którego uczęszcza 800 uczniów z miasteczka i okolic, to małe drewniane ,pochylone ze starości domy pomalowane na jaskrawe kolory… Nad miasteczkiem górują wieże potężnego, renesansowo-barokowego kościoła….ulice obsadzone starymi drzewami, miejscami ślady bruku, przydomowe ogródki i sady…..senna, leniwa atmosfera….Seduva….

Jestem tu przejazdem, ale bardzo chcę poznać jej historię…Nie wiem, czy to ze wględu na pogodę, czy jesienny nastrój ,ale czuję, że dowiem się chyba ZBYT WIELE…..:(

.

SEDUVA….( Szadów) w okręgu Siauliai( Szawle)

W 1654 Seduva otrzymała prawa miejskie od  Króla Jana II Kazimierza Wazy .On to podarował miasteczko swojej francusko-włoskiej  żonie  Marii Ludwice z rodu Gonzagow.

W 1775 r nadano miastu herb a miasto przeszło w ręce księcia Stanisława Poniatowskiego.

Poniatowski wyzwolił miejscowych chłopów za stosowną opłatą i wiecej już tu o nim nie słyszano.

 Prawa własności do Seduvy nabył jednak Theodore von Ropp.

Skąd wziął się ten zachodni arystokrata na Żmudzi????

Początki jego rodu sięgają czasów XIII w. krucjaty prowadzonej przez biskupa Rygi Alberta, kiedy to siłą nawracano Bałtów na chrześcijaństwo. Wówczas to przodek Theodora von Ropp ,jego imiennik :Theodoriccus de Raupen ,ożenił się z córką księcia Włodzimierza z Pskowa .
Związawszy się  zatem z rosyjską rodziną królewską,  otrzymał wiele dóbr ziemskich i nieruchomości położonych w całym regionie zamieszkiwanym niegdyś przez Bałtów.

 Aby lepiej zrozumieć historię miasteczka i sposób  myślenia Litwinów,muszę teraz dodać kilka słów o historii samej Litwy.........

W XVIII w w wyniku rozbiorów Litwa zostaje podzielona między Rosję ( Auksztota,Żmudź) i Prusy(Suwalkija)

,,….W 1812 roku – wkroczenie wojsk napoleońskich, reaktywowano Wielkie Księstwo Litewskie. Po klęsce Napoleona, Żmudź i Wileńszczyzna przydzielona zostaje na kongresie wiedeńskim (1815) do Rosji. Suwalszczyzna (przydzielona przez Napoleona do Księstwa Warszawskiego jest częścią Królestwa Polskiego.

Do powstania listopadowego Litwa przyłącza się dopiero w marcu 1831r.

 Po upadku powstania, na Litwę spadają srogie kary, m.in. zlikwidowano Uniwersytet Wileński, zamknięto klasztory i szkoły, nastąpiły zsyłki ludności w głąb Rosji.

.

Powstanie styczniowe (1863) przyczyniło się do nasilenia represji wobec mieszkańców, zaczęto rusyfikować wsie i miasta na niebywałą skalę. Litwini jednak pod wpływem patriotycznych głosów dawali odpór rusyfikacyjnym zabiegom urzędników carskich. W 1883 r. zaczęto wydawać pierwsze litewskie czasopismo "Aušra" (jutrzenka), potem kolejne: "Šviesa” (światło), „Varpas" (dzwon) i „Ūkininkas" (rolnik).

Z wybuchem I wojny światowej wiązano nadzieje na odzyskanie niepodległości, jednak od 1915 Litwa znalazła się pod okupacją niemiecką. We wrześniu 1917 roku w Wilnie wybrano Radę Litewską tzw. Tarybę 16 lutego 1918 r. Taryba ogłasza niepodległość i powstanie niepodległego Królestwa Litwy, w rzeczywistości częściowo uzależnionego od Niemiec, dzień ten jest obchodzony jako Dzień Odzyskania Niepodległości.

Taryba powołała rząd, przeciw któremu wystąpiła Komunistyczna Partia Litwy, która stworzyła Tymczasowy Rząd Robotniczo-Włościański, a po wkroczeniu na Litwę Armii Czerwonej w następnym roku ogłosiła powstanie Litewsko-Białoruskiej Republiki Socjalistycznej. Już następnego miesiąca wojska Taryby, wspierane przez armię niemiecką, przystąpiły do kontrofensywy, a Wilno zajęło Wojsko Polskie. Ostatecznie władzę nad Litwą przejęła Taryba. Po wybuchu wojny polsko-bolszewickiej Rosjanie zwrócili Litwie Wilno.



Pod koniec 1920 doszło do konfliktu polsko-litewskiego, następnie gen. Lucjan Żeligowski z polecenia naczelnego wodza, Józefa Piłsudskiego, wraz z dywizją litewsko-białoruską złożoną z Polaków pochodzących z Wileńszczyzny, wkracza na Litwę i zajmuje Wilno. Gen. Żeligowski tworzy wówczas Litwę Środkową. Dnia 20 lutego 1922 r. Sejm Wileński wydaje deklaracje o połączeniu Litwy Środkowej z Polską….( WIKIPEDIA)

 

Tak więc w 1778 r von Ropp nabył  Czerwony Dwór ( Raudondvaris)  i zażądał od okolicznych mieszkańców usługiwania w swoim gospodarstwie.

Ci jednak byli uparci i powołując się na swoje przywileje  nabyte u księcia Poniatowskiego, wysłali protest do rosyjskiego senatu ,aż w końcu  po długim i żmudnym postępowaniu…w 1812 roku sprawę wygrali!

Przegrawszy spór ,wściekły baron nakazał budynki gospodarcze rozebrać, ale wiatrak i gorzelnia pracowały jeszcze do 1859 roku.

 Potomkowie von Roppa, założyli na dworze galerię XIX w malarstwa, którą szczycili się w całym regionie..



Z uwagi na zwartą drewnianą zabudowę, miasto wiele razy trawiły potężne pożary ( …1678,1795,1798….) jednak zawsze było ponownie odbudowywane.

W XIX w zbudowano kolej żelazną co bardzo przyczyniło się do rozwoju miasta. Mieszkańcy trudnili się przede wszystkim rolnictwem-uprawa zboża, lnu, przetwórstwem rolnym-hodowla świń i gęsi oraz handlem.

Żydzi przybyli tam w XV w. ,w 1880 w. stanowili już 63 % ogółu mieszkańców. (2513 osób )

Zajmowali się rolnictwem, rzemiosłem i handlem. Większość z 43 sklepów była w rękach żydowskich kupców.

W 1886 r przy Rynku Głównym stanęła nowa ,piękna, drewniana synagoga, po której dziś nie ma śladu….

W 1906 roku zamieszki antysemickie spowodowały masową emigrację Żydów. Większość z nich wyjechała do  Afryki Południowej, USA i Palestyny…..

Po  I wojnie światowej, Seduva stała się częścią niepodległej Litwy.

W 9 osobowej Radzie Miejskiej nadal zasiadało 2 Żydów. Powstały litewskie szkoły a główną działalnością gospodarczą stało się przetwórstwo mleczne.

Seduva przetwarzała 7 min litrów mleka rocznie!

Wydawać by się mogło, że mieszkańcy miasta będą żyć spokojnie,zgodnie i dostatnio…

Niestety na skutek kryzysu ,w latach 30-tych ponownie nasila się fala antysemityzmu.

W 1931 roku pada nawet oskarżenie o mord rytualny i rozpoczyna się okres otwartej nienawiści.

 W obawie o swoją przyszłość kolejni żydzi opuszczają miasteczko i wyjeżdżają za granicę….

Wybuch wojny w Polsce, na Litwie oznaczał okupację rosyjską. Rząd litewski upada i udaje się na emigrację….

Rosjanie szybko zajmują Wilno a w Kownie powstaje nowy, prosowiecki , marionetkowy rząd . ….Szkoły litewskie są  zamykane a wszystkie organizacje społeczne i państwowe zdelegalizowane.

 

Ok. 17 tys  obywateli Litwy, uznanych za wrogów ludu, zostaje zesłanych na Syberię .Wśród nich jest również bardzo wielu Żydów.

Antysemiccy działacze propagują jednak oskarżenia, że winę za przejęcie władzy przez sowietów i represje ponoszą właśnie…Żydzi.

Ponieważ antysemityzm propagowany był na Litwie ( podobnie jak i w Polsce)od dawna, zarówno przez kościół katolicki jak i działaczy narodowych ,to plotka pada na podatny grunt i wzbudza pragnienie zbrodni.

 Gdy w czerwcu 1941 roku na Litwę wkraczają niemieccy naziści,  Litwini witają ich kwiatami jako swoich  wyzwolicieli, mając nadzieję na odzyskanie utraconej niepodległości….

 

W Kownie rozpoczyna działalność Rząd Tymczasowy, który wprowadza szereg antysowieckich  ustaw oraz powołuje Siły Ochotnicze zwane: Tautinio Darbo Apsaugos Batalionas ( TDA) ,które wkrótce odegrają znaczącą rolę w procesie ludobójstwa.

Do końca lipca 1941 r Niemcy utworzyli na wschodzie własną administrację cywilną przejmując całkowitą kontrolę w okupowanych przez siebie krajach.

Litewski sen o niepodległości okazał się mrzonką…..

Dowódcą Generalbezirk Litwa został Adrian von Renteln z wykształcenia prawnik i ekonomista , a szefem ,, Grup Zadaniowych’’ tzw EINSATZGRUPPEN był Franz Walter Stahlecker.z wykształcenia prawnik.

( W ciągu zimowych miesięcy 1941 roku dowodzone przez niego oddziały zamordowały blisko 250 tys Żydów!)

 

 

25 czerwca  Stahlecker przybywa do Kowna , aby jak obiecał: ,,wyleczyć Litwę z żydostwa’’………

Litewskie oddziały: Tautinio Darbo Apsaugos  w Kownie; Litewska Policja Bezpieczeństwa (Lietuvos saugumo policija) i Litewski Oddzialy Specjalne( Ypatingasis būrys ) są już chętne i gotowe do współpracy.

Dowodcą niemieckiego 3 Einsatzkommando działającego na terenie Kowna i całej Litwy został Karl Jäger .( w tłumaczeniu na j polski,jego nazwisko oznacza MYŚLIWEGO!)

Większość litewskich Żydów wymordowali  jego ludzie, o czym z dumą meldował w swoich b dokładnych, przerażających swym okrucieństwem raportach.

 

W czerwcu 1941 roku ,gdy do miasteczka wjeżdżają Niemcy, w Seduvie mieszka zaledwie 800 Żydów….Niektórych zabito od razu, innych wygnano z domów, aresztowano i zmuszono do pracy ,nakazano im też noszenie żółtej opaski z gwiazdą Dawida….Pilnowani przez litewskich policjantów byli bici i maltretowani. W lipcową noc od eskortą straży przepędzono ich do pobliskiej wsi Pavartyčiai i stłoczono ich wszystkich w dwóch barakach . Teren został ogrodzony drutem kolczastym. Zdolnych do pracy wykorzystywano do ciężkich robót. Co kilka dni, pod byle pretekstem w drodze do pracy lub z pracy,mordowano kilkanaście osób.

. W połowie sierpnia zamordowano tez rabina Mordechaja Dawida Hennin.

 Następnie 35 Żydów, którzy na początku byli zmuszani do pracy w gospodarstwie rolnym, zamordowano w Raudondvaris , a ich ciała zakopano na polu, które potem zaorano potem ciągnikiem i uprawiano. 
Wszystkie te zabójstwa zostały rozpoczęte i realizowane przez lokalnych  litewskich nacjonalistów.

  25  sierpnia 1941 pozostali Żydzi  z Šeduvy zostali załadowani na ciężarówki i wywiezieni do Liaudiškiai, dziesięć kilometrów na południowy-zachód od miasta.  Tam czekali już na nich: Rollcommando Hamann z Einsatzcommando 3 i litewskimi żołnierzami Tautinio Darbo Apsaugos Batalionas .

 W ciągu najbliższych dwóch dni cała społeczność żydowska Shadova został zastrzelona i pochowana w dwóch masowych grobach,gdzie spoczęły  ciała 664 mężczyzn, kobiet i dzieci. 

 Nazwiska pomordowanych są upamiętnione w  Yad Vashem.

Lokalnymi zabójcami swoich żydowskich sąsiadów z Shadova - Šeduva były Ramnauskes, Valavičius, Jonas Tomkus i Klemensas Rožėnas.

 Raport Jägera stwierdza, że w dniach 25 i 26 sierpnia 1945 roku zamordowano  230 Żydów, 275 Żydówek i 159 dzieci żydowskich, w sumie 664 osób…………


 

Według raportu Jägera w mordowaniu Żydów szczególnie wyróżnił się oficer SS-Joachim ....Hamamm  ( dziwna zbieżność nazwisk...)w czym dzielnie wspierali go litewscy żołnierze TDA. ( np.: Bronius Norkus i Vytautas Reivytis)

 

 

Jedyną ocalałą z masakry była Shulamith Noll, znana przez Litwinów jako Noliene Sanute .
 Ona nie został trafiona przez ostrzał  i wpadła do dołu pomiędzy ciała ofiar. Litewscy i  niemieccy mordercy  postanowili zrobić sobie przerwę, żeby się upić po ,,dobrze wykonanej pracy’’  Wówczas Shulamith Noll, ubrana tylko w bieliznę, wykorzystując chwile nieuwagi i ciemność ,wyczołgala się z grobu i udała się do kościoła, gdzie spotkała się z miejscowym księdzem, Nikolasem Karosaż.
Opowiedziała mu o morderstwach i błagała o pomoc. Ksiądz dał jej ubrania i przekonał ją do przyjęcia chrztu. Po swoim chrzcie, Shulamith Noll została zaprowadzona przez księdza do domu rodziny Paluckas w maleńkiej wiosce Snikoniui w pobliżu  Šeduvy

Ksiądz polecił  Stanislavovi i Liudvice Paluckas aby ukryli Shulamith. Zgodzili się, choć  Niemcy ostrzegali, że kto ukryje Żyda będzie zabity  razem z całą rodziną. 
Później do Shulamith dołączył jeszcze Gershon Kirpitznik, szewc, który pracował w fabryce obuwia w Getcie w Siauliai. Udało mu się uciec i powrócić do Šeduvy. On także pod warunkiem przyjęcia chrztu, otrzymał pomoc i schronienie.

Po wojnie z inicjatywy byłych żydowskich mieszkańców miasteczka ,w miejscu masowego mordu, postawiono pamiątkowe tablice…

Liudvika Paluckas jako wyraz wdzięczności za ocalenie Shulamith z rąk hitlerowskich oprawców,otrzymała medal SPRAWIEDLIWY WŚRÓD NARODÓW ŚWIATA

 

Dziś po V wiekach wspólnej... litewsko-żydowskiej historii w Seduvie…..pozostały jedynie stare żydowskie domy,jabłonie i wspomnienia….



 

Źródła:

Wikipedia
www.seligmanorg.il

 1) Levin Dov. 2006. 
Šeduva. In. Pinkas ha-kehilot. Lita (Encyklopedia Gmin Żydowskich. Litwa).Jerozolima. Pp.654-658. 2) Greenberg Masha. . 1995 Żydzi z Litwy:. Historia niezwykłej Wspólnoty, 1316/45 . Jerozolima 3) Życie żydowskie na Litwie: Katalog wystawy. 2001. . Wilno 4) witryna Shtetlink dla Shadova - Šeduva Boom Dora. 5) relacje świadków:. Isaac Balkar, Jerozolima, Ephraim Cohen - kwestionariusz Centralnej Rady Żydów litewskich we Włoszech 




środa, 24 października 2012

listy znad Niemna......: ZŁY SEN ?????-czyli LITWA PO WYBORACH

listy znad Niemna......: ZŁY SEN ?????-czyli LITWA PO WYBORACH: LABA DIENA KOCHANI…. ,,obiecałaś napisać coś po wyborach, a tymczasem piszesz o zimnych grzejnikach-śmieje się mój kolega z Pols...

ZŁY SEN ?????-czyli LITWA PO WYBORACH




LABA DIENA KOCHANI….
,,obiecałaś napisać coś po wyborach, a tymczasem piszesz o zimnych grzejnikach-śmieje się mój kolega z Polski…
OBIECAŁAM?! No tak….wiesz, nawet zaczęłam pisać…ale popadłam w polityczną depresję-tłumaczę się z poczuciem winy….a poza tym to dosyć brutalny i miejscami nawet niecenzuralny tekst….!:o
-ooo…to dawaj tym bardziej! Może nareszcie cos sensownego napisałaś? J)))
No to proszę!


Litwa po wyborach….
Budzę się któregoś dnia rano i wspominam dziwny sen jaki miałam tej nocy….
Przywódcą zwycięskiej Partii Pracy jest rosyjski milioner, Wiktor Uspaskich , który na skutek cudownych ,,zwrotów akcji’’ i za sprawą jakichś czarów(???) ze  skromnego spawacza przeobraził się w rekina biznesu. Po rozwodzie z rosyjską żoną i ślubie z Litwinką uzyskał obywatelstwo litewskie i w r.1990 założył prywatną firmę ,,Efektas’’
Fortunę przyniósł mu  m.in. import gazu ziemnego od…. rosyjskiego Gazpromu.
Wygląda to jak historia Kopciuszka w męskim wydaniu. Z tym ,że dobrą wróżką okazała się dla Wiktora moskiewska władza.



W 2000 został po raz pierwszy wybrany do litewskiego parlamentu jako kandydat niezależny.
W 2003 utworzył własne ugrupowanie polityczne pod nazwą Partia Pracy, która rok później wygrała wybory parlamentarne, uzyskując w Sejmie 39 mandatów[2] (z których jeden objął jej lider, wygrywając w swoim okręgu wyborczym). W wyborach doParlamentu Europejskiego w tym samym roku ugrupowanie Viktora Uspaskicha otrzymało 30% głosów, wprowadzając pięciu deputowanych.
Jesienią tego roku przewodniczący Partii Pracy został ministrem gospodarki w koalicyjnym rządzie Algirdasa Brazauskasa. W połowie 2005 podał się do dymisji i złożył mandat poselski, po tym jak Główna Komisja Etyki Służbowej orzekła, że przyczynił się on do powstania kolizji interesów prywatnych i służbowych. Miał wówczas protegować w negocjacjach z władzami Rosji firmę, w której posiadał pakiet 17,44% akcji[3].
W 2006 kolejne zarzuty związane z nadużyciami finansowymi (pozyskiwanie nielegalnych wpływów na konto partyjne) zaczęto wysuwać pod adresem czołowych przywódców Partii Pracy, co doprowadziło do jej wyjścia z koalicji w czerwcu tego samego roku, a także do dymisji premiera[4]. Viktor Uspaskich zrezygnował z kierowania partią, a po wyjeździe w tym samym roku na pogrzeb brata do Rosji, nie powrócił na Litwę.
Władze litewskie wydały europejski nakaz aresztowania jego osoby w związku z podejrzeniami popełnienia przestępstw skarbowych. We wrześniu 2006 Litwa wystąpiła o jego ekstradycję z Rosji[2].
W drugiej połowie 2007 przyjechał na Litwę, po przesłuchaniu w prokuraturze znalazł się w areszcie domowym. Powrócił do działalności politycznej, bezskutecznie próbował odzyskać mandat poselski w wyborach uzupełniających, a 17 listopada 2007 objął ponownie stanowisko przewodniczącego Partii Pracy.
W wyborach parlamentarnych w 2008 po raz trzeci dostał się do Sejmu, jako lider krajowej listy swojego ugrupowania. W 2009 został posłem do Parlamentu Europejskiego VII kadencji.

W tym roku jego partia odniosła zwycięstwo w wyborach parlamentarnych!!!!
Rozumiecie coś z tego?????????????????????
Dla mnie wynik wyborów był prawdziwym szokiem.
Rozmawiam z Litwinami i pytam: DLACZEGO TO ZROBILIŚCIE? Jak mogliście zaufać takiemu człowiekowi?
Tak walczyliście o swoją niezależność a teraz sami pakujecie się w kolejny romans z Moskwą.!
Dobre stosunki są bardzo ważne ale niejasne polityczne powiązania i podejrzane interesy politycznych liderów są chyba nie do przyjęcia? Chcecie aby Litwą rządził człowiek Putina? Nie rozumiem….oburzam się …wściekam ,a nawet klnę: cholera jasna, cholera!

Chciałabym tu wyjaśnić ,że bardzo lubię Rosjan i mam wśród nich wielu serdecznych Przyjaciół-co jednak nie zmienia faktu, ze nigdy nie będę mieć zaufania do Putina  i nigdy nie będę akceptować faktu, że przywódcy europejscy ściskają  rękę szefa KGB i zapraszają go na salony!


SKĄD TAKI WYNIK????? Pytam ….SKĄD? no skąd????
Niektórzy tłumaczą to biedą prostych ludzi i ich rozczarowaniem prawicową władzą. Biedni, prości ludzie łatwiej ulegają manipulacji i demagogii.
Ludność wiejska przeważnie głosowała na lewicę a mieszkańcy miast na partie prawicowe.
Jeszcze inni uważają, że na zwycięski wynik wyborów  Partii Pracy wpłynęły wyborcze matactwa  i afera związana z nielegalnym kupnem głosów .Rzeczywiście takie sytuacje miały miejsce  i istnieją solidne podstawy aby wyniki wyborów  podważyć…Pani Prezydent zabrała również głos w tej sprawie i oczekuje na wyniki śledztwa.

Gdy głośno wyrażam swoje rozczarowanie postawą wyborców, jeden ze znajomych ścisza głos: w naszym kraju wciąż bardzo silne wpływy ma KGB…rozumiesz? CO MOŻNA ZROBIĆ????- pyta ze smutkiem…
Ludzie chcą wierzyć w bajki a lewica opowiada im piękne historie…
Coraz więcej młodych ludzi wyjeżdża za granicę-kto tutaj zostanie?
Starym już wszystko jedno. Niektórzy stracili nadzieję….
Rozumiem, rozumiem aż za dobrze…
Litwa to demokratyczny kraj-trzeba uszanować wyniki tych wyborów….wiem, rozumiem…a jednak…jestem dziwnie rozgoryczona i pełna niepokoju…


Czytam więc z uwagą opinie polskiej prasy.
Znowu jestem zdziwiona….
Komentarze polskich polityków, w tym też prezydenta Komorowskiego są więcej niż optymistyczne! Wszyscy cieszą się ,że Polacy weszli do litewskiego parlamentu i nikomu jakoś już nie przeszkadza ,że Litwą będzie  kierować lewica a przywódcą Partii Pracy jest Rosjanin powiązany z Gazpromem….
Komorowski wierzy nawet, że właśnie te ,,polityczne barwy’’( !!!) przyczynią się do ocieplenia wzajemnych relacji i poprawią los polskiej mniejszości….

Wyborom parlamentarnym na Litwie, które przyniosły historyczny sukces Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, uważnie przyglądano się w Polsce. Prezydent Bronisław Komorowski uważa, że kwestia barwy politycznej przyszłego litewskiego rządu będzie miała istotne znaczenie dla przyszłych stosunków polsko-litewskich na Litwie i relacji międzypaństwowych Polska-Litwa. Premier Donald Tusk natomiast twierdzi, że dobry wynik AWPL w wyborach ułatwi bezkonfliktowe rozstrzygnięcie kilku problemów, które - jak mówi - "były nie do załatwienia w ostatnim czasie, jeśli chodzi o Polaków na Litwie".  ( za Wilnoteką)

Czy  pan Prezydent ma podobne zaufanie do polskiej lewicy i czy tak bardzo się ucieszy jeśli  po wyborach przejmą władzę w Polsce????…Interesujące!!!!


Jeden z facebookowych znajomych pyta mnie z wyrzutem, dlaczego nie cieszy mnie sukces Akcji Wyborczej Polaków????…Cieszy, cieszy…przecież to świetnie, że polska mniejszość będzie miała swoich reprezentantów w litewskim parlamencie. Jeśli jeszcze na stanowiska posłów trafią inteligentni i rozważni politycy to na pewno mamy powód do radości.
Oby tak było. Chciałabym być dumna z polskich polityków…w Polsce mi się to nie udało,
 (chlubnym wyjątkiem był chyba tylko premier Tadeusz Mazowiecki! ) ….może uda się na emigracji?....
Ponoć uczucia patriotyczne wobec własnego kraju rosną wprost proporcjonalnie do… stopnia oddalenia…J
Ja bym bardzo chciała aby Polacy żyli w szczęśliwej, bogatej Polsce tak samo jak i Litwini na Litwie.
Czy fakt iż dobrze życzę Litwie ,podważa mój patriotyzm????


,,Starajcie się o pomyślność miasta ,do którego skazałem was na wygnanie i módlcie się za nie do Pana’’ ( Jeremiasz 29.7)

Co prawda, nie czuję się ,,skazana na wygnanie’’ na Litwę czy do Kowna ,ale żyję tutaj, mam tu swój nowy dom.
tworzę i oddycham ,,litewskim powietrzem’’, więc  poważnie traktuję te słowa, bo czuję, że mają głęboki sens…………….   









listy znad Niemna......: CZY CHCIEĆ TO MÓC..? czyli O PUSTYM I PEŁNYM BAKU ...

listy znad Niemna......: CZY CHCIEĆ TO MÓC..? czyli O PUSTYM I PEŁNYM BAKU ...: LABA DIENA KOCHANI!!!! J Nigdy nie wierzcie ludziom, gdy mówią, że NICZEGO JUŻ NIE CHCĄ!   taka postawa,to przywilej zmarł...

CZY CHCIEĆ TO MÓC..? czyli O PUSTYM I PEŁNYM BAKU oraz o ZIMNYM KALORYFERZE!








LABA DIENA KOCHANI!!!! J

Nigdy nie wierzcie ludziom, gdy mówią, że NICZEGO JUŻ NIE CHCĄ!
  taka postawa,to przywilej zmarłych, a dopóki żyjemy mamy zawsze jakieś pragnienia i marzenia. 
Owszem bywa, że ukrywamy je nawet przed  samym sobą i publicznie nigdy byśmy ich nie wyjawili. 
Jednak  CHCEMY, POTRZEBUJEMY, PRAGNIEMY i najczęściej dążymy do zrealizowania swoich potrzeb.
Nie będę się tu dziś rozwodzić nad medyczną, biologiczną czy psychologiczną  stroną zagadnienia,
 bo w tych dziedzinach brak mi kompetencji, ale powtarzam z uporem KAŻDY CZEGOŚ CHCE –zgadzacie się ze mną? J hmmm….




Pewna moja znajoma od czasu do czasu rzuca w kosmiczną przestrzeń  wyznanie: 
JA TAM JUŻ OD ŻYCIA NICZEGO NIE OCZEKUJĘ!, podczas gdy wszyscy z jej otoczenia wiedzą, 
że marzy o wielkiej miłości, bliskości i akceptacji….


Inna powtarza uparcie MAM JUŻ WSZYSTKIEGO DOSYĆ!!!! 
Po czym wyrusza na …zakupy by wrócić z ogromną torbą pełną ciuchów i kosmetyków.  J
Przykłady można by mnożyć, ale pewnie znacie je z autopsji?

Jeśli o mnie chodzi, to wyznam z bolesną szczerością, że mimo najgłębszej depresji-zawsze jeszcze mam ochotę na …kawałek gorzkiej czekolady! J)))
Być może to ona właśnie ratuje mnie przed śmiercią???? Hmmm…

Jeśli zaś mowa o poważniejszych sprawach to zawsze miałam raczej nadmiar niż niedobór marzeń…i tak mi zostało do dzisiaj! J

Muszę tu oświadczyć , że wiele z moich marzeń już się spełniło. HURRRRAAAAA!!!!
Niespełnienie kilku innych wynikało najczęściej ( tak, niestety!) z mojej złej woli lub lenistwa.
Chciałam np. grać na fortepianie-….ponoć ,a to opinia eksperta-mam nawet idealną długość i siłę palców
 ( czyli wielkie, silne  łapy! J
  oraz dobry słuch muzyczny ( nie jestem głucha…J..) 
i cóż?
Kto mógłby mi zabronić zostać wirtuozem fortepianu??? No kto????
Gdybym miała dosyć uporu, cierpliwości i determinacji to tłukłabym teraz radośnie w klawisze, 
jeździła  na tourne i koncertowała w…. gminnych domach kultury i przedszkolach ….
a nie marnowała czasu, zużywając tyle farb, płócien i papieru! L
Mogłam też skończyć germanistykę jak moja urocza koleżanka i uczyć teraz niemieckiego
 lub żyć z tłumaczeń….szanse na pracę byłyby znacznie większe….
ale nie!…z tępym uporem maniaka dreptałam w kierunku artystycznej dżungli….

No tak to jest, gdy brakuje konsekwencji , pracowitości i… wiary w siebie!
Ta ostatnia jest niezwykle ważna bo jest jak paliwo w naszym duchowym silniku. 
Używając języka przypowieści:
Bywa, że ktoś ma piękną limuzynę, ale z domu nie wyruszy, bo w baku zaledwie parę kropli paliwa ,a inny za kierownicą odrapanego autka mknie ku pięknym lądom….
No tak…
Tak na marginesie...byłam niedawno świadkiem,jak pewien olsztyński artysta będąc gościem na czyimś wernisażu przechadzał się dumnie wśród zwiedzających i pokazywał egzemplarz zagranicznego pisma ,na którym jego nazwisko widniało na pierwszej stronie z przychylnym komentarzem...Przerwał mi nawet bezceremonialnie rozmowę z miłą znajomą aby podsunąć jej pod nos ów komentarz.,,no popatrz,popatrz co tu napisali!!!!!
Nie dziwię się oczywiście jego satysfakcji ,i chciałam mu szczerze pogratulować sukcesu,ale jego ego szybowało tak wysoko,że zupełnie mnie nie zauważył.... Odwrócił się plecami i odszedł bez powitania i bez pożegnania...cóż...można i tak..!.
jednak to skłoniło mnie do odkrywczych wniosków:
okazuje się, że CZASEM PALIWO SIĘ PRZELEWA :)
bo WIARA W SIEBIE I PYCHA to jednak nie to samo.....
Tamtego wieczoru  przypomniało mi się hasło ,które kiedyś wypatrzyłam w internecie:
MÓWIĄ,ŻE IDEAŁÓW NIE MA,A PRZECIEŻ... ISTNIEJĘ! :)))))


Wracając jednak do moich marzeń….Były ich setki i nie czas aby wymieniać je wszystkie po kolei….
Skoncentruję się więc na tym co nadal aktualne:
Domyślacie się pewnie, że bardzo chciałam też, nauczyć się BARDZO DOBRZE MALOWAĆ!
O taaaaaaaaaaak!
Nad realizacją tego pragnienia ciągle pracuję, bo już wiem ,że tak jak pianistą, tak i malarzem nie zostaje się siedząc w kinie i zajadając prażoną kukurydzę!....
Szkoda, że sukces nie  przychodzi samoistnie jak wirus grypy czy miłości…J Byłoby znacznie łatwiej,….ech! Nie każdy jednak rodzi się Da Vincim czy Rembrandtem ,więc  trzeba się bardzo dużo uczyć, czytać, obserwować, pracować i o swoich zadaniach rozmyślać w dzień i w nocy….

Nie poddaję się jednak i wierzę ,że mój upór ma sens-tym bardziej ,że KOCHAM TO CO ROBIĘ a samo malowanie sprawia mi wiele radości!
 Z wielką przyjemnością wspominam też pracę pedagogiczną w policealnej szkole w Olsztynie, gdzie prowadziłam zajęcia z arteterapii.
 Nieraz zastanawiam się co robią moi dawni uczniowie, czy są szczęśliwi, czy odnaleźli swoje miejsce w życiu?
To było naprawdę piękne doświadczenie i chętnie pracowałabym  znowu  w zawodzie nauczyciela arteterapii.
 Brakuje mi też zajęć z dziećmi a przekonałam się o tym,
 gdy podczas festiwalu kultury żydowskiej w Olsztynie miałam przyjemność prowadzić zajęcia z maluchami w przedszkolu. 
Ależ to była świetna przygoda! :)


Nadal jednak nie znam języka litewskiego i powiedzmy sobie szczerze: 
nie mam szansy na jakąkolwiek przyzwoitą pracę, a co dopiero w szkole????
Mogłabym np. sprzątać czyjeś mieszkania ( bardzo twórcze zajęcie! ) lub wyprowadzać psy na spacer
 ( była taka informacja w litewskiej prasie!!! )-ponoć można zarobić 7 litów za półgodzinny spacerek, 
ale ….cóż….nie mieszkam w Wilnie ( gdzie ukazała się ta oferta pracy...) lecz w Kownie…a to nie jest miasto rozkapryszonych bogaczy czy zamożnych emerytów,
 lecz raczej sfrustrowanych robotników i bezrobotnych oraz zestresowanych urzędników i artystów.
Ci ostatni mimo chroniczno-artystycznej depresji mają też ogromne poczucie humoru i dystans do otaczającego ich świata.
Tak! DYSTANS DO SIEBIE I ŚWIATA JEST TAK SAMO WAŻNY JAK WIARA W SWOJE MOŻLIWOŚCI….
Dystans, poczucie humoru  ratuje nas od szaleństwa i prawdziwej depresji…jest jak tarcza, która chroni przed pociskami i chroni przed spaleniem niczym kombinezon strażaka !
Jeśli jeszcze tego nie umiecie to zacznijcie ćwiczyć.
Śmiech z własnych błędów ,potknięć i słabości  pomoże wam spojrzeć z większą wyrozumiałością na niedoskonałość innych ludzi.


Mnie ten śmiech przychodzi samoistnie bo popełniam wyjątkowo wiele głupstw i gaf co sprawia, 
że czasem nawet sama siebie zadziwiam J)))) ,ale wciąż uważam, że kiedyś przecież zmądrzeję….
NIE TRAĆMY NADZIEI!

Tak samo nie tracę nadziei, że kiedyś nauczę się języka litewskiego…


Moja mądra i świetnie wykształcona znajoma twierdzi, że to sprawa genów i niektórzy ludzie zawsze znajdą powód do radości a inni nawet w raju będą narzekać…
Bardzo możliwe….Muszę jednak się przyznać, że
mój poziom szczęśliwości funkcjonuje wyjątkowo prymitywnie i przyziemnie gdyż maleje wraz z… temperaturą za oknem….
zwłaszcza gdy nie mogę rozpalić w piecu, bo właśnie rozpoczyna się remont i wymiana grzejników…
I KTO WIE JAK DŁUGO TO POTRWA!!!!???? :O

W takich chwilach cieszy mnie jednak ….no właśnie…i co mnie tak cieszy?????
 Z rzeczy prozaicznych?
Już wiem: CIESZY MNIE OGROMNIE, że deszcz nie pada mi na głowę,
 że nie sprzedaję ziemniaków na bazarze, że mam tylko katar, choć na Litwie już szaleje grypa,
 że internet działa i mam kontakt z całym światem, że mam czym i na czym malować,
 że w lodówce leży sobie spory jeszcze zapasik śliwkowych trufli, które zrobiłam sobie na poprawę nastroju i …ach okazuje się ,że mogłabym jeszcze wymienić sto różnych powodów do radości…
więc ten brak ogrzewania staje się znikomym problemem, 
zwłaszcza gdy okręcę się jeszcze jednym grubym kocem lub gdy skończę wreszcie pisać i zabiorę się za malowanie! J


PS: a więc czego dziś CHCĘ najbardziej????
CIEPŁA, CIEPŁA W KAŻDEJ FORMIE I POSTACI – PRZYTULENIA LUB GORĄCEJ CZEKOLADY-lub jednego i drugiego!!!! O TAK!!!!!
 TAK BYŁOBY NAJLEPIEJ! J)))

czy kaloryfer mnie słyszy???????!!!!!!!