Laba Diena!!!
Moje życie nieustannie przypomina barwny kolaż myśli, zdarzeń
, emocji i ciekawych spotkań z interesującymi ludźmi….
Po tygodniu wojaży, pełna wrażeń i refleksji, wróciłam na
Litwę…
Najpierw kilka dni spędziłam w Polsce,….Mazury, Warmia…potem
Warszawa….i w końcu wraz z moją Córką Noemi, pojechałyśmy na 3 dni do Pragi….
Ach!!!! Miałyśmy ogromne szczęście nawet do pogody!
Powietrze chłodne, ale niebo błękitne i słoneczne! Spacer po praskich zakątkach
o tej porze roku to ogromna przyjemność. Nie ma jeszcze tak wielu turystów i
atmosfera tego ogromnego, starego miasta przypomina leniwy klimat prowincji.
Jedynie w okolicach mostu Karola-o każdej porze tłoczno i gwarno. Duże
zorganizowane grupy z całego świata sunęły pokornie za swoimi przewodnikami .My
jednak maszerowałyśmy same, zaopatrzone jedynie w turystyczną mapkę
….wędrowałyśmy swoimi własnymi dróżkami, zatrzymując się tam gdzie chciałyśmy i
ignorując niektóre reklamowane obiekty. Miałyśmy mało czasu ,ale ogrom chęci i
zapału. Wyszła z tego dobra i zdrowa wyprawa, okupiona co prawda bólem stóp i
potwornym zmęczeniem-ale pełna wspaniałych i niezapomnianych wrażeń! Oczywiście
nie zobaczyłyśmy wszystkiego co chciałybyśmy zobaczyć-także z uwagi na ceny
biletów, ale choć czuję niedosyt to i tak jestem dumna z naszych turystycznych
osiągnięć! J
Już wiem, że gdy tylko nadarzy się okazja-pojadę tam znowu……Chciałoby się
napisać dużo więcej na temat Pragi…..Ponieważ jednak nie piszę listów znad
Wełtawy lecz znad Niemna, to najwyższy czas powrócić na ziemię i rozejrzeć się
wokół….Tydzień dystansu sprawił, że litewskim chłodem poczułam się osobiście dotknięta
i urażona….mróz???? a gdzie obiecane w wierszach zielone listeczki i niewinne przebiśniegi???? Ech!!! Przyrodo
okrutna!!!! Pod moim oknem zasadziłam jesienią krzak lawendy, tulipany i
hiacynty…Stukam obcasem w bryłę ziemi i nawet nie wiem czy któregoś dnia, moje
kwiatuszki sliczne,będą w stanie przebić się w kierunku słońca???…może tuż
nieopodal, pod lodową skorupą leżą już
tylko zwłoki dziewiczych, holenderskich cebulek i trzeba będzie w kwietniu,
postawić im stosowny pomnik? Tak ślicznie zapowiadały się na zdjęciach, tak skromnie
i wstydliwie rumieniły się w żółtej siateczce….Tak wdzięcznie wskakiwały do
wykopanej im kryjówki....Ryłam ziemię i sapałam jak nornica , upychałam palcem cebulki niczym
rodzynki w drożdżówce, widząc już oczyma wyobraźni ten barwny i wonny ,wiosenny
kobierzec, który oszołomi mnie wiosenną porą! Tymczasem….wiosna wciąż jedynie w
mych marzeniach i sercu jakiegoś
szalonego ptaszka, który wydziera się histerycznie każdego dnia o świcie nie
bacząc na śnieg i mroźny wiatr…sądząc po melodii i sile tęsknych dźwięków,
zapewne miłosne są to ballady !
NIE TRAĆMY WIĘC NADZIEI!…są jeszcze inni optymiści w tym
kraju J!!!
Wczoraj wieczorem też miałam okazję ,aby się o tym
przekonać..
Najpierw była wystawa i prezentacja albumu znakomitego
litewskiego akwarelisty ,OSVALDASA JABLONSKISA.
Uroczysty wieczór, w Domu Artysty prowadził G. Vaicys -kiedyś uczeń
Osvaldasa , dziś prezes Związku Artystów Plastyków.. Były przemówienia, kwiaty,
gratulacje oraz koncert muzyczny. Ze szczególnym zainteresowaniem wysłuchałam
pięknych utworów Ciurlonisa .Sam artysta skromnie i żartobliwie mówił o sobie,
swojej twórczości i trudach związanych z wydaniem książki. Pomimo ogromnego i
wieloletniego dorobku, to jego pierwszy album. (Szkoda ,że nie starczyło
pieniędzy na obszerniejszą edycję..)
O. Jablonskis jest nie tylko świetnym malarzem, ale i
cenionym pedagogiem. Na wczorajszej uroczystości zjawiło się też wielu jego
byłych uczniów. Wraz z licznymi wielbicielami jego talentu, miałam ogromną
przyjemność obejrzeć najnowsze prace
artysty.
Cenię je szczególnie za wysmakowaną, szlachetną kolorystykę,
poetycki nastrój i wrażliwość w obserwowaniu przyrody. Bez względu na
podejmowaną tematykę -pejzaż, architektura, portret- akwarele Jablonskisa
intrygują i uwodzą zwiewną, mglistą i
metaforyczną wizją świata z pogranicza snu i jawy…….
Przeglądam teraz kolejny raz skromny albumik i jestem pełna
podziwu. Nawet małe ,akwarelowe prace tego wybitnego artysty są
prawdziwie…wielkim malarstwem!
W czasie wernisażu miałam też wielkie szczęście spotkać i
poznać osobiście pewną niezwykłą i zupełnie wyjątkową kobietę…wybitną litewską
aktorkę teatralną Panią REGINĘ VARNAITE !
Gwiazda to prawdziwa, urocza, serdeczna i niebywale
charyzmatyczna. Trudno było mi uwierzyć, że ta MŁODA I ENERGICZNA KOBIETA za
kilka dni obchodzi jubileusz… 85 urodzin! Po godzinie konwersacji, ja na swoich
boleśnie wysokich obcasach, oparłam się o blat stolika a ona wciąż pełna wigoru
,zabawiała mnie rozmową, snując wspomnienia i wypytując mnie o powody
emigracji.. Jej ojciec był Litwinem a Mama
Polką urodzoną na Ukrainie. Ojciec zakochał się w niej z wzajemnością i
wywiózł z Żytomierza na Litwę. Byli ze sobą bardzo szczęśliwi, a owocem ich
miłości było dwoje dzieci: Regina i jej starszy brat.
Brat był malarzem. Regina od najwcześniejszych lat pragnęła
być aktorką. Najpierw uczyła się w Kownie a potem jako jedna z najzdolniejszych
studentów wyjechała na studia w odległej Moskwie. Z wdzięcznością i wzruszeniem
wspomina swoich wybitnych nauczycieli. Profesorzy przekonywali ją ,że jej
powołaniem jest aktorstwo komediowe. Może zresztą sama była już o tym
przekonana, bo prócz innych talentów-poczucie humoru i temperament były jej
największymi atutami i siłą. Regina Varnaite
jest na Litwie, tak samo znana, podziwiana , kochana i ceniona jak Irena
Kwiatkowska w Polsce.
Grała przede wszystkim role charakterystyczne, czasem nawet
w męskim przebraniu, zawsze zabawna i dynamiczna, swoją niezwykłą ,,vis
comica’’ doprowadzała widzów do łez….i nadal to czyni! Gra na scenie od czasów
ukończenia studiów aż do dzisiaj!!!
Jedna ze sztuk ,w której występuje („America in the Bath“), zajmie
chyba miejsce w księdze rekordów Guinessa bo w tutejszym Teatrze grana jest
od…30 lat!!!! J
Mam ogromna ochotę zobaczyć Panią Reginę na scenie, więc z przyjemnością przyjęłam zaproszenie. Spytałam też o tajemnicę jej
,,wiecznej młodości’’- Pani Regina nie uprawia sportów ani nie przestrzega
specjalnej diety, najzwyczajniej w świecie żyje i cieszy się życiem, jest
otwarta i pełna optymizmu, kocha to co robi i robi to co kocha…ot cały
sekret!!!
Długo żartujemy sobie swobodnie na temat naszego życia i
doświadczeń, opowiadam jej o swoich zmaganiach z litewskim językiem i
codziennymi realiami a ona pociesza mnie i bawi anegdotami. Obie śmiejąc się
,stwierdzamy, że dobrze wymieszane geny to cenny spadek po przodkach i dobra
szczepionka przeciwko nacjonalizmowi. Pani Regina jest niezwykłym człowiekiem,
mądrą, piękną i wybitnie utalentowaną kobietą-bardzo się cieszę, że dane nam
było spotkać się i porozmawiać.
Tak jak wspomniałam na początku-nasze życie jest jak barwny
kolaż…mamy ogromne szczęście, że poznając tak wielu niezwykłych, wspaniałych ludzi-poznajemy
nowe światy i zdobywamy nowe doświadczenia….Każdy człowiek ,którego spotykamy-w
jakiś sposób zmienia i ubogaca nasze życie, wnosi nowy kolor, zapach i
dźwięk….życzę Wam Kochani samych kolorowych, wonnych, dźwięcznych i budujących spotkań!!!.......
Dziś wieczorem 2 kolejne wernisaże…nie wiem czy zdążę się
tam wybrać, bo chciałabym też sama trochę pomalować….Wystawy artystów z
pewnością jednak wkrótce obejrzę i opiszę w jednym z kolejnych listów.
Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam-z nadzieją zerkając na
zimną jeszcze ziemię w ogródku i wypatrując jakiegoś namacalnego, zielonego
dowodu nadchodzącej wiosny!!!:))))
Węgiel się skończył, ale w
piecu nadal palę, ciesząc się z zapasu drewna…Lubię ciepło w każdej
postaci ,sama też już ,,się palę ’’ do
nowych pomysłów i projektów…gdy tylko skończę pisanie listu, rzucam się w
kierunku sztalugi…czuję głód malowania, bazgrania, szpachlowania, chlapania i
klejenia….hmm….tak to u mnie wygląda, niestety o czym zaświadczyć mogą moi
Bliscy, oraz …moje brudne malarskie gacie, obrzucone farbą obrażone okna i
upaprane firanki…. :(
Wróciłam do domu! Drżyjcie więc blade ściany,… a cieszcie
się wy, kochane pędzle, cierpliwe płótna i kartony!!! J
DO USŁYSZENIA I ZOBACZENIA NIEBAWEM!!!
ewa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz