............

poniedziałek, 8 października 2012

Z DOMU DO DOMU....czyli REPORTAŻ Z PODRÓŻY DO POLSKI





Jadę do Polski!!!!Nie byłam tam ponad miesiąc. Powinnam się cieszyć…hmm…. Zestresowana pakuję plecak….jadę przecież na min. 10 dni!!!! a więc czarne, czarne, czerwone ,zielone…coś ciepłego, coś ładnego na inaugurację…(potem okazuje się, że o długiej spódnicy jednak zapomniałam! ) L…skarpetki, ręcznik , kosmetyki, kapcie…ech, już się zmęczyłam samym upychaniem i już nie pamiętam co leży na samym dnie….Sprawdzić?...nie chce mi się…a jednak trzeba było…
No cóż…tak czy inaczej zawsze czegoś zapominam….:)





  W DROGĘ!

Najpierw niestety jest dłuuuuga podróż…tak, wiem: ,,długa’’ to pojęcie względne…dla mnie jednak cierpiącej na chorobę lokomocyjną-tych kilka godzin spędzonych w rozkołysanym autobusie staje się zawsze niezapomnianym, traumatycznym przeżyciem. Siedzę wyprostowana i blada, z miną chorego psa, sapiąc i dysząc ciężko przed i po każdym zakręcie ,modląc się by nagłe hamowanie nie wywołało ataku torsji….Modlę się też by miejsca obok mnie nie zajął jakiś niedomyty mężczyzna lub o grozo: spocona kobiecina ,która tuż po wyjeździe z dworca rozwija kanapki z salcesonem….Na szczęście siedzą daleko ode mnie ,ale mój przeczulony nos i tak wykrywa wszystkie wrogie i mdlące zapachy…Jadę więc i walczę sama z sobą ,ze swoim organizmem, nosowi zabraniam analizy danych a żołądkowi  wmawiam, że jest pięknie, że nic nami nie targa, nie trzęsie i wystarczy pomyśleć o czymś miłym….Ufff….gdy dojeżdżam do Giżycka jestem obolała,spocona i ledwo stoję na nogach….
Z autobusu ,,wytaczam się’ ’razem z plecakiem, laptopem, podręczną torbą i butelką wody mineralnej…4 rzeczy,4 rzeczy…kontroluję i sprawdzam nerwowo…

Dworzec w GIŻYCKU
Jeden z moich ulubionych
Tu zawsze można liczyć na niespodzianki…
Pierwsza z nich to informacja o pociągu do Kętrzyna….okazuje się, że muszę czekać jeszcze ponad godzinę, choć wg internetowej informacji zaledwie 15 min…hmm
Poczekam więc, bo przecież  nie mam wyjścia…
Wlokąc ciężki –dlaczego zawsze tak potwornie ciężki???- bagaż ,kuśtykam do dworcowej toalety.
Czytelna tabliczka: SKORZYSTANIE Z TOALETY : 1,50 zł od osoby -PŁATNE Z GÓRY!
Pokornie kładę monety na talerzyku, ale coś mnie kusi by rzucić żartobliwy komentarz:
-w Suwałkach ta przyjemność kosztuje zaledwie złotówkę! Ja toalety czyściutkie i ładne!
Pani spogląda na mnie ponuro…i już czytam w jej oczach jak w księdze: no to wracaj se pani  do Suwałk..!!!!
Spuszczam więc głowę i próbuję otworzyć kolejne drzwi…ZAMKNIĘTE!!!!
-klamki nie szarpać…kluczem otworzę! -obwieszcza z wyższością kierowniczka toalety.
TO KOLEJNA NIESPODZIANKA…KIEDYŚ DO TOALETY MASZEROWAŁO SIĘ DROGĄ BEZ GRANIC. Teraz najpierw zapłacisz, potem Ci otworzą-lub nie!
Lepiej grzecznie poczekać bo pani na pewno chamstwa nie znosi i jak trzeba będzie to zastosuje odpowiednie metody wychowawcze.
Wewnątrz mała innowacja: papier szary, gruby, światło wyłączone a deski sedesowe wymontowane…,,a po co deski jak ludzie i tak nie siadajo’’- no i rzeczywiście !
Ile mądrości i przezorności w tych pozornie drobnych rewolucyjnych przemianach.
Podróże kształcą-potwierdzam!

Chwilę później siadam w pobliskim barze i zamawiam barszczyk.
-ale barszczyk to mamy taki ze słoiczka-informuje uczciwie sympatyczna pani.
-cóż, trudno- poproszę!.... nawet jeśli ze słoiczka i nawet jeśli bladoróżowy napój kosztuje 2,50 zł…płacę i nie dyskutuję…Słoik barszczu kosztuje zapewne nie więcej niż 3 zł i można z niego przyrządzić min.50 porcji…Obliczam sobie jaki to zysk i zastanawiam się, czemu do tej pory nie osiągnęłam sukcesu w jakimś biznesie? J))


Pociąg Z GIŻYCKA do KĘTRZYNA relacji EŁK-GDYNIA

Odjeżdża punktualnie co zapewne  należy odnotować jako historyczne wydarzenie niezwykłej wagi.
Odnotowałam więc!
Siedzę w przedziale sama-co też nie zdarza się tak często-i co skłania mnie natychmiast do burżuazyjnych zachowań typu: przeciąganie się, wyciąganie nóg, głośne ziewanie, wycieranie nosa i układanie włosów…PEŁEN KOMFORT!!!
Dziękuję polskim kolejom państwowym za te niecodzienne intymne doznania w brudnym co prawda ,ale naszym, swojskim, przaśnym przedziale!!!!
JADĘ SOBIE NA ZACHÓD I NIKT MNIE NIE POWSTRZYMA!!!!

MIASTECZKO K.

W piękny wrześniowy poranek, w tutejszym szpitalu przyszło kiedyś na świat nieproszone, kosmate dziecko ze skrzydłami motyla ( a może to były skrzydła ptasie?)…nikt tych skrzydeł nie widział.. nikt nie zauważył…więc dziecko nazwano Ewą…
,,Ewka ,Ewka spadła z drzewka” !!!!
Wierzyła ,że potrafi fruwać. Spadała niejednokrotnie, wybijając sobie zęby, uszkadzając kręgosłup  ale przeżyła i  dziś jest  już   dojrzałą Ewą choć wciąż niezbyt niepoważną…( ostrzegam!!!!)….
 Tyle wspomnień…tyle wrażeń związanych z tym niezbyt urodziwym ( przyznajmy) miasteczkiem…..
Pamiętam…..ale o tym może innym razem….jadę przecież teraz na urodziny do mojej Mamy!


U MAMY….CZYLI W RODZINNYM DOMU

 Myślałam o Tobie…czekałam…już traciłam nadzieję…dobrze, że jesteś! Boli …boli głowa…brzuch…plecy…kark najbardziej…chyba tracę wzrok…wpadam w depresję…dlaczego tak rzadko przyjeżdżasz…nie mogłabyś tu zostać? Patrz dziecko jak by nam było dobrze…miałabym opiekę …byłoby tak pięknie…a teraz obcy ludzie mnie obsługują…co ty tam na tej Litwie robisz?...za Polską nie tęsknisz?...ale wyglądasz dobrze…poprawiłaś się….no to dobrze!
Świętujemy Mamy urodziny…telefony z życzeniami od rana….goście…kwiaty ..prezenty….
W ogrodzie kwitną szafirowe marcinki, ogromne, wysokie bukiety…zbieram nasiona z pięknej purpurowej  malwy…posieję w Kownie przed domem!....Może się przyjmą?
Rozmawiasz po litewsku? Nie???? No dziwne….to nie sprawa inteligencji-bronię się żałośnie…Wstydzę się, naprawdę …tak, chcę się zapisać na jakiś kurs…a Litwini po polsku nie rozmawiają?...a dlaczego mieliby po polsku rozmawiać?…przecież to LITWINI więc mają JĘZYK LITEWSKI….ale to przecież musi być podobne do polskiego ..nie ???? indoeuropejski??? no popatrz! Nie wiedziałem….tak blisko Polski a język zupełnie odmienny…cha! A TO NIESPODZIANKA!!!!!...
Podoba Ci się na Litwie? ….drożej mają?..no co ty mówisz???.taki mały kraj…ilu ludzi mówiłaś???? Ojej!!!! To co tam fajnego jest? .Ludzie.. Kultura?...Historia?...Przyroda?.no tak….ciekawie opowiadasz…ciekawie!Jak długo planujesz tam zostać? Nic nie planujesz?...ychy....ale wyglądasz na zadowoloną...no proszę! To chyba po swoim dziadku masz,bo on też tak wędrował....:)







DOM MENDELSOHNA

Znowu jadę do Olsztyna.. miasta wielu mych pięknych, ale i koszmarnych wspomnień…Chcę jednak pamiętać tylko te dobre!....Festiwal…VI DNI KULTURY ŻYDOWSKIEJ…tym razem pod hasłem W DOMU….
Gdzie jest mój dom????…myślę siedząc w autobusie...
,,….ZAWSZE BEZDOMNY I WSZĘDZIE W DOMU….’’…przypominam sobie….Tak, tak….Dom to przecież nie tylko budynek ,dach i ściany ,ale nasi bliscy, przyjaciele, miejsce gdzie na nas czekają…gdzie jesteśmy kochani….akceptowani…
Jaka to radość ,że  MAM DOM!!!!!
Nie każdy jest takim szczęściarzem.....
Radość wypełnia moje serce…zamykam oczy aby nasycić się tym miłym wzruszeniem….aby pamiętać i aby zapamiętać….






FESTIWAL 27.09-03.10 2012



Bardzo intensywny tydzień mija szybciej niż bym się tego spodziewała i pragnęła…Pracujemy, organizujemy, biegamy ,ale i słuchamy, patrzymy ,radujemy się ,świętujemy…..mimo zmęczenia i przeziębienia chciałabym aby to wszystko trwało dłużej….
Bardzo ciekawe wykłady, spotkania , żywiołowe koncerty, wystawy, warsztaty…..Oj działo się ,działo….Kto nie był na festiwalu, niech żałuje! Nie obyło się oczywiście bez małych perturbacji, problemów organizacyjnych, technicznych i ,,nagłych zwrotów akcji’’....
Jednak możemy podziękować NAJWYŻSZEMU i wszystkim organizatorom, wykładowcom  oraz uczestnikom za naprawdę DOBRZE I MĄDRZE SPĘDZONY WSPÓLNIE CZAS……
Za rok już 7 (oby!) edycja festiwalu!!!!! Już się cieszymy ,już rozmyślamy nad programem…….nad hasłem…nad terminem…
Kogo zaprosić…jak zdobyć fundusze…???jak najlepiej wszystko zorganizować i jak …nie zwariować…?:.
....,,hasło świetne, hasło niedobre, dziwne, zbyt oczywiste ,głębokie, banalne ,
termin niewygodny ,za krótko,  za długo ,lepiej byłoby latem, wykładowca wspaniały, nudny ,koncert znakomity, okropny, jakieś łomotanie, nareszcie coś ambitnego, dla normalnych ludzi wreszcie coś zróbcie!!!, beznadziejna ta muzyka, za głośno, za cicho, a czemu tylko o żydowskiej kulturze robicie?...itp…itd…..
Sami widzicie, że trzeba dużej odporności psychicznej i fizycznej, aby wyczerpująco odpowiadać ,wyjaśniać i spokojnie pracować dalej! Uff…..





POWRÓT

Ptaki odlatują do ciepłych krajów…a ja wbrew logice i wbrew zdrowemu rozsądkowi JADĘ NA LITWĘ…..powracam do Kaunas….Dlaczego?
Może dlatego ,że mi brakuje rozumu….może z powodu głosu serca….. ale nagle widząc deszczowe chmury nad Niemnem, poczułam ogromną radość ,że wracam DO DOMU….? <3


2 komentarze:

  1. Olsztyn się cieszy, że BYŁAŚ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo!!!!!!-ja też cieszę się za każdym razem i mam nadzieję,że wkrótce znowu sie zjawię! <3

      Usuń