Jadę do Polski!!!!Nie byłam tam ponad miesiąc. Powinnam się cieszyć…hmm…. Zestresowana
pakuję plecak….jadę przecież na min. 10 dni!!!! a więc czarne, czarne, czerwone
,zielone…coś ciepłego, coś ładnego na inaugurację…(potem okazuje się, że o
długiej spódnicy jednak zapomniałam! ) L…skarpetki, ręcznik ,
kosmetyki, kapcie…ech, już się zmęczyłam samym upychaniem i już nie pamiętam co
leży na samym dnie….Sprawdzić?...nie chce mi się…a jednak trzeba było…
No cóż…tak czy inaczej zawsze czegoś zapominam….:)
W DROGĘ!
Najpierw niestety jest dłuuuuga podróż…tak, wiem: ,,długa’’
to pojęcie względne…dla mnie jednak cierpiącej na chorobę lokomocyjną-tych
kilka godzin spędzonych w rozkołysanym autobusie staje się zawsze
niezapomnianym, traumatycznym przeżyciem. Siedzę wyprostowana i blada, z miną
chorego psa, sapiąc i dysząc ciężko przed i po każdym zakręcie ,modląc się by
nagłe hamowanie nie wywołało ataku torsji….Modlę się też by miejsca obok mnie
nie zajął jakiś niedomyty mężczyzna lub o grozo: spocona kobiecina ,która tuż
po wyjeździe z dworca rozwija kanapki z salcesonem….Na szczęście siedzą daleko
ode mnie ,ale mój przeczulony nos i tak wykrywa wszystkie wrogie i mdlące
zapachy…Jadę więc i walczę sama z sobą ,ze swoim organizmem, nosowi zabraniam
analizy danych a żołądkowi wmawiam, że
jest pięknie, że nic nami nie targa, nie trzęsie i wystarczy pomyśleć o czymś
miłym….Ufff….gdy dojeżdżam do Giżycka jestem obolała,spocona i ledwo stoję na nogach….
Z autobusu ,,wytaczam się’ ’razem z plecakiem, laptopem,
podręczną torbą i butelką wody mineralnej…4 rzeczy,4 rzeczy…kontroluję i sprawdzam nerwowo…
Dworzec w GIŻYCKU
Jeden z moich ulubionych
Tu zawsze można liczyć na niespodzianki…
Pierwsza z nich to informacja o pociągu do Kętrzyna….okazuje
się, że muszę czekać jeszcze ponad godzinę, choć wg internetowej informacji
zaledwie 15 min…hmm
Poczekam więc, bo przecież nie mam wyjścia…
Wlokąc ciężki –dlaczego zawsze tak potwornie ciężki???-
bagaż ,kuśtykam do dworcowej toalety.
Czytelna tabliczka: SKORZYSTANIE Z TOALETY : 1,50 zł od
osoby -PŁATNE Z GÓRY!
Pokornie kładę monety na talerzyku, ale coś mnie kusi by
rzucić żartobliwy komentarz:
-w Suwałkach ta przyjemność kosztuje zaledwie złotówkę! Ja
toalety czyściutkie i ładne!
Pani spogląda na mnie ponuro…i już czytam w jej oczach jak w
księdze: no to wracaj se pani do
Suwałk..!!!!
Spuszczam więc głowę i próbuję otworzyć kolejne
drzwi…ZAMKNIĘTE!!!!
-klamki nie szarpać…kluczem otworzę! -obwieszcza z
wyższością kierowniczka toalety.
TO KOLEJNA NIESPODZIANKA…KIEDYŚ DO TOALETY MASZEROWAŁO SIĘ
DROGĄ BEZ GRANIC. Teraz najpierw zapłacisz, potem Ci otworzą-lub nie!
Lepiej grzecznie poczekać bo pani na pewno chamstwa nie
znosi i jak trzeba będzie to zastosuje odpowiednie metody wychowawcze.
Wewnątrz mała innowacja: papier szary, gruby, światło
wyłączone a deski sedesowe wymontowane…,,a po co deski jak ludzie i tak nie
siadajo’’- no i rzeczywiście !
Ile mądrości i przezorności w tych pozornie drobnych
rewolucyjnych przemianach.
Podróże kształcą-potwierdzam!
Chwilę później siadam w pobliskim barze i zamawiam
barszczyk.
-ale barszczyk to mamy taki ze słoiczka-informuje uczciwie
sympatyczna pani.
-cóż, trudno- poproszę!.... nawet jeśli ze słoiczka i nawet
jeśli bladoróżowy napój kosztuje 2,50 zł…płacę i nie dyskutuję…Słoik barszczu
kosztuje zapewne nie więcej niż 3 zł i można z niego przyrządzić min.50
porcji…Obliczam sobie jaki to zysk i zastanawiam się, czemu do tej pory nie
osiągnęłam sukcesu w jakimś biznesie? J))
Pociąg Z GIŻYCKA do
KĘTRZYNA relacji EŁK-GDYNIA
Odjeżdża punktualnie co zapewne należy odnotować jako historyczne wydarzenie niezwykłej
wagi.
Odnotowałam więc!
Siedzę w przedziale sama-co też nie zdarza się tak często-i
co skłania mnie natychmiast do burżuazyjnych zachowań typu: przeciąganie się,
wyciąganie nóg, głośne ziewanie, wycieranie nosa i układanie włosów…PEŁEN
KOMFORT!!!
Dziękuję polskim kolejom państwowym za te niecodzienne
intymne doznania w brudnym co prawda ,ale naszym, swojskim, przaśnym
przedziale!!!!
JADĘ SOBIE NA ZACHÓD I NIKT MNIE NIE POWSTRZYMA!!!!
MIASTECZKO K.
W piękny wrześniowy poranek, w tutejszym szpitalu przyszło
kiedyś na świat nieproszone, kosmate dziecko ze skrzydłami motyla ( a może to
były skrzydła ptasie?)…nikt tych skrzydeł nie widział.. nikt nie zauważył…więc
dziecko nazwano Ewą…
,,Ewka ,Ewka spadła z drzewka” !!!!
Wierzyła ,że potrafi
fruwać. Spadała niejednokrotnie, wybijając sobie zęby, uszkadzając
kręgosłup ale przeżyła i dziś jest
już dojrzałą Ewą choć wciąż
niezbyt niepoważną…( ostrzegam!!!!)….
Tyle wspomnień…tyle
wrażeń związanych z tym niezbyt urodziwym ( przyznajmy) miasteczkiem…..
Pamiętam…..ale o tym może innym razem….jadę przecież teraz na urodziny do mojej
Mamy!
U MAMY….CZYLI W
RODZINNYM DOMU
Myślałam o
Tobie…czekałam…już traciłam nadzieję…dobrze, że jesteś! Boli …boli
głowa…brzuch…plecy…kark najbardziej…chyba tracę wzrok…wpadam w depresję…dlaczego
tak rzadko przyjeżdżasz…nie mogłabyś tu zostać? Patrz dziecko jak by nam było
dobrze…miałabym opiekę …byłoby tak pięknie…a teraz obcy ludzie mnie
obsługują…co ty tam na tej Litwie robisz?...za Polską nie tęsknisz?...ale
wyglądasz dobrze…poprawiłaś się….no to dobrze!
Świętujemy Mamy urodziny…telefony z życzeniami od
rana….goście…kwiaty ..prezenty….
W ogrodzie kwitną szafirowe marcinki, ogromne, wysokie
bukiety…zbieram nasiona z pięknej purpurowej
malwy…posieję w Kownie przed domem!....Może się przyjmą?
Rozmawiasz po litewsku? Nie???? No dziwne….to nie sprawa
inteligencji-bronię się żałośnie…Wstydzę się, naprawdę …tak, chcę się zapisać
na jakiś kurs…a Litwini po polsku nie rozmawiają?...a dlaczego mieliby po
polsku rozmawiać?…przecież to LITWINI więc mają JĘZYK LITEWSKI….ale to przecież
musi być podobne do polskiego ..nie ???? indoeuropejski??? no popatrz! Nie
wiedziałem….tak blisko Polski a język zupełnie odmienny…cha! A TO
NIESPODZIANKA!!!!!...
Podoba Ci się na Litwie? ….drożej mają?..no co ty mówisz???.taki mały kraj…ilu
ludzi mówiłaś???? Ojej!!!! To co tam fajnego jest? .Ludzie..
Kultura?...Historia?...Przyroda?.no tak….ciekawie opowiadasz…ciekawie!Jak długo planujesz tam zostać? Nic nie planujesz?...ychy....ale wyglądasz na zadowoloną...no proszę! To chyba po swoim dziadku masz,bo on też tak wędrował....:)
DOM MENDELSOHNA
Znowu jadę do Olsztyna.. miasta wielu mych pięknych, ale i
koszmarnych wspomnień…Chcę jednak pamiętać tylko te
dobre!....Festiwal…VI DNI KULTURY ŻYDOWSKIEJ…tym razem pod hasłem W DOMU….
Gdzie jest mój dom????…myślę siedząc w autobusie...
,,….ZAWSZE BEZDOMNY I WSZĘDZIE W DOMU….’’…przypominam
sobie….Tak, tak….Dom to przecież nie tylko budynek ,dach i ściany ,ale nasi
bliscy, przyjaciele, miejsce gdzie na nas czekają…gdzie jesteśmy
kochani….akceptowani…
Jaka to radość ,że
MAM DOM!!!!!
Nie każdy jest takim szczęściarzem.....
Radość wypełnia moje serce…zamykam oczy aby nasycić się tym
miłym wzruszeniem….aby pamiętać i aby zapamiętać….
FESTIWAL 27.09-03.10
2012
Bardzo intensywny tydzień mija szybciej niż bym się tego
spodziewała i pragnęła…Pracujemy, organizujemy, biegamy ,ale i słuchamy,
patrzymy ,radujemy się ,świętujemy…..mimo zmęczenia i
przeziębienia chciałabym aby to wszystko trwało dłużej….
Bardzo ciekawe wykłady, spotkania , żywiołowe koncerty,
wystawy, warsztaty…..Oj działo się ,działo….Kto nie był na festiwalu, niech
żałuje! Nie obyło się oczywiście bez małych perturbacji, problemów
organizacyjnych, technicznych i ,,nagłych zwrotów akcji’’....
Jednak możemy podziękować NAJWYŻSZEMU i wszystkim
organizatorom, wykładowcom oraz
uczestnikom za naprawdę DOBRZE I MĄDRZE SPĘDZONY WSPÓLNIE CZAS……
Za rok już 7 (oby!) edycja festiwalu!!!!! Już się cieszymy
,już rozmyślamy nad programem…….nad hasłem…nad terminem…
Kogo zaprosić…jak zdobyć fundusze…???jak najlepiej wszystko
zorganizować i jak …nie zwariować…?:.
....,,hasło świetne, hasło niedobre, dziwne, zbyt oczywiste
,głębokie, banalne ,
termin niewygodny ,za krótko, za długo ,lepiej byłoby latem, wykładowca
wspaniały, nudny ,koncert znakomity, okropny, jakieś łomotanie, nareszcie coś
ambitnego, dla normalnych ludzi wreszcie coś zróbcie!!!, beznadziejna ta muzyka, za głośno,
za cicho, a czemu tylko o żydowskiej kulturze robicie?...itp…itd…..
Sami widzicie, że trzeba dużej odporności psychicznej i
fizycznej, aby wyczerpująco odpowiadać ,wyjaśniać i spokojnie pracować dalej!
Uff…..
POWRÓT
Ptaki odlatują do ciepłych krajów…a ja wbrew logice i wbrew
zdrowemu rozsądkowi JADĘ NA LITWĘ…..powracam do Kaunas….Dlaczego?
Może dlatego ,że mi brakuje rozumu….może z powodu głosu
serca….. ale nagle widząc deszczowe chmury nad Niemnem, poczułam ogromną radość ,że wracam DO DOMU….? <3
Olsztyn się cieszy, że BYŁAŚ!
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo!!!!!!-ja też cieszę się za każdym razem i mam nadzieję,że wkrótce znowu sie zjawię! <3
Usuń