Po długiej przerwie,ponownie:LABA DIENA,KOCHANI!!!!
Stara polska piosenka: ,,tak niedawno był maj, byliśmy tak
szczęśliwi’’ …..tak, tak…wczoraj pięknie świeciło słońce, a ja z kolorowym
plecaczkiem wędrowałam wiosennymi ulicami starego miasta w Kownie. Po powrocie
z Polski, okazało się, że trzeba już wieszać naszą kolejną wystawę ! Tym razem pokazujemy fotografie.
4 twórców,4 różne spojrzenia na ten sam temat....3 dumnych,dzielnych mężczyzn: Jerzy Waluga ( Olsztyn),Darius Żukas,Gintautas Vaicys (Kaunas) i mała kobieta,czyli ja...:)
Nasza wystawa nosi tytuł : ,,drewno i kamień ’’ O samej wystawie napiszę już po
wernisażu- dziś tylko o przygotowaniach. Nasze prace powiesiliśmy w baszcie kowieńskiego
zamku. KAUNO PILIS- Miejsce to nie byle jakie! Zamek z …XIV wieku! Pięknie
położony u zbiegu Wilii i Niemna. Miał chronić kraj przed krzyżakami. W 1362
roku po 3 tyg. oblężeniu, zdobyli go jednak paskudni krzyżacy, wymordowali
Litwinów i uczcili to jak przystało na ,,bogobojnych chrześcijan''…wielkanocną mszą
świętą!!!
Krzyżacy zniszczony zamek przebudowali i na jego miejscu postawili swoją warownię zwaną ,,Ritterswerde''.
Zamek był wielokrotnie niszczony, zalany powodzią,palony, burzony i znów odbudowywany.
Krzyżacy zniszczony zamek przebudowali i na jego miejscu postawili swoją warownię zwaną ,,Ritterswerde''.
Zamek był wielokrotnie niszczony, zalany powodzią,palony, burzony i znów odbudowywany.
Mimo iż Litwini zdobyli ten zamek po bitwie pod Grunwaldem,…
ja ,,zdobywałam’’ go
dopiero... wczoraj!
Oprawiłam prace, powiesiłam i nareszcie zajęłam się poważną
pracą J:zaczęłam
wspinać się w górę i w dół po basztowych schodkach, przyglądając się bacznie
każdemu eksponatowi i każdej… cegiełce.! Ile radości sprawiło mi fotografowanie
co ciekawszych fragmentów. Zrobiłam tych fotek kilkaset ,ciesząc się jak
dziecko z nowych inspirujących, malarskich tematów!!!! Niektóre zapewne Wam
pokażę, inne schowam w jakimś ,,tajnym’’ schowku!!! :)
Cudowne, że mogłam chodzić zupełnie sama, mogłam patrzeć do
woli, rozmyślać, mrużyć oczy, słuchać dziwnych odgłosów w ciemnej piwnicy i
dotykać, dotykać zakurzone stare cegły i kamienie!!!! Ech, nawet nie wiecie
jaka to przyjemność! Każda cegiełka inna, każda ma swoją niepowtarzalną
fakturę, temperaturę, kolor!!!! Każda też ma zapewne inną historię! Na ścianach
widać dramatyczną historię tego miejsca…Cegły z różnych epok, wymieszane,
pokruszone,splątane, połączone zaprawą -może wbrew swojej woli- na setki lat. Tej dotykał litewski rycerz, tę
podniósł jakiś krzyżak…Na kilku cegłach, znalazłam odcisk dłoni autora! Czyje
to ręce? Czy żyją ich potomkowie? Niektóre cegły pełne dziwnych rys, plam i
spękań. Czasem przypomina to świadome ,artystyczne
działanie….Fotografuję…dotykam….cieszę się jak małe dziecko!
Już zapomniałam o naszej wystawie…a przecież jutro
otwarcie!!!!! Trzeba pomyśleć, przygotować ostatnie detale, zaplanować przebieg
wernisażu….ojej!
Nadszedł wieczór i poczułam się bardzo, bardzo zmęczona….
Dzisiaj?............
Z kiepskiej kondycji i ogólnego rozmemłania, czuję się dziś
rozgrzeszona,… chciałam już napisać ,że również z nastroju, ale przecież
poczucie humoru nadal mi dopisuje! Nie jest tak źle!…poza powrotem zimy,
śnieżycą i przejmującym chłodem-wszystko w normie.Włos tradycyjnie rozczochrany,oczy głodnego psa,pyzate policzki...taaak...to chyba ja...z trudem,ale jednak poznaję!Miło z samego rana zobaczyć coś śmiesznego w lustrze! :)
Architektura za oknem także bez zmian…pod barem spuchnięte twarze stałych bywalców....o 6 rano podjeżdżają samochody.....bazar funkcjonuje od
bladego świtu! Mam wrażenie ,że nawet upadek meteorytu czy wybuch wojny
nuklearnej nie powstrzymałby tutejszych handlarzy przed rozłożeniem swego towaru. Znam już na pamięć ich twarze.
Mam świetny punkt obserwacyjny, więc na bieżąco śledzę najnowsze trendy w
modzie, negocjacje, towarzyskie spotkania i konflikty. Ja też stałam się
zapewne znajomą twarzą dla tutejszej społeczności…,,Ta Polka’’- jak mnie
lakonicznie określono-kupuje najczęściej czosnek, zieloną pietruszkę,
buraki i cukinię. Właśnie! ,,cukinia…a
co z nią robi??? Gotuje, smaży ?...Dobre to?- dopytuje sympatyczna staruszka.
Bardzo dobre!- potwierdzam- najlepiej przyrumienić krótko na oliwie, przyprawić
czosnkiem, pieprzem i zaraz zajadać….Babula patrzy na mnie podejrzliwie-na
surowo jeść???? Przecież to ugotować trzeba i długo dusić, jak kapustę….ale to
nie jest takie dobre…kapusta lepsza!- stwierdza kobieta. Poddaję się-w kwestii
smaku, wszelkie dyskusje są nonsensem. Najbardziej lubimy przecież to, co nam
smakuje-i to w każdej dziedzinie życia! J
Są oczywiście tacy, co lubią się umartwiać i udręczać w imię
jakiejś wyznawanej ideologii-ale mnie to jakoś nie dotyczy i staram się jasno
wyrażać moje upodobania ,oraz bronię ich jak niepodległości!W wyjątkowych okolicznościach, z uwagi na czyjeś
dobro, wrażliwość i gościnność –zmuszę się oczywiście do pewnych ustępstw, ( także
kulinarnych J
)-lecz na ogół mam możliwość decydowania o sobie i radośnie z tego korzystam!
Zauważcie sami: na wiele rzeczy przecież zupełnie nie mamy wpływu.!
Każdego dnia wszyscy –i dorośli i dzieci- jesteśmy zmuszeni aby podporządkować
się szeregowi okoliczności, praw i reguł panujących w naszym domu i
państwie…Czasem jestem tym wyjątkowo sfrustrowana i zbuntowana….Uważam na
przykład, że płacenie składek na jakiś ZUS-nie ma najmniejszego sensu…i chyba
nie muszę tłumaczyć dlaczego? JEDNAK PŁACĘ! ….mogłabym tu wymieniać bez końca moje obywatelskie frustracje, ale
to nikomu nie poprawi nastroju…a skoro za oknem
śnieg i wichura….to nie będę ani Wam ani sobie dokładać więcej
bólu…..przecież ŚWIĘTA PRZED NAMI.... i żydowskie ( PESACH)....!
i chrześcijańskie ( WIELKANOC)…!
…. Święta nawet jeśli poważne i refleksyjne ,to dla mnie związane są
zawsze z RADOŚCIĄ!!!!
Uważacie inaczej? To
jaki sens widzicie w świętowaniu?
Dziwne ,ale wielu ludzi usiłuje mnie przekonać, jakoby
smutek był bardziej ,,święty, słuszny i zbawienny’’ niż radość!….Pozwolę sobie dyskutować z tą
teorią. Znam wielu ludzi, którzy cierpią z powodu depresji a nie znam nikogo,
kto by się uskarżał na nadmiar radości….
:)
Można przecież szlachetne, pożyteczne i dobre rzeczy czynić
z uśmiechem, a nieuczciwe i podłe z miną świętego męczennika.
Po co ja to piszę????? Przecież to wszystko tak oczywiste i
powszechnie znane?????
Znowu….z powodu nadchodzących ŚWIĄT!
W całej Polsce i zapewne na Litwie, w porządnych
chrześcijańskich domach zaroi się od milionów ,,ukrzyżowanych’’ kobiet, które
dla dobra rodziny będą dniami i nocami smażyć, piec, dusić i gotować….Zmęczone,
spocone, obolałe, z podkrążonymi oczyma i spuchniętymi nogami ,krążyć będą
niczym maszyny bojowe, między stołem,
kuchnią, lodówką i spiżarnią….przyniosą , odniosą, podgrzeją ,zmyją, wytrą,
dołożą, doleją i dosypią. WESOŁEGO ALLELUJA!!!! …,,Bożeeeee!!!! jak ja
nienawidzę tych cholernych świąt!!!’’- wyrwie się czasem żałosny jęk z wyschniętego gardła matki, żony lub..
konkubiny….Lecz zaraz bidula włos przyczesze, pierś wygładzi i z troską spyta:
i co, jak tam sałatka? smakuje wam żurek, kochani??? Bigosu starczy? To może
serniczka dokroję ?............tak, tak! na zdrowie!!!! WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!....
Kojarzy się Wam taki scenariusz?...Widziałam to wiele razy i
słyszałam opowieści grozy ….WESOŁE ,POLSKIE ŚWIĘTA !!!.. J
….
Bardzo jestem ciekawa ,czy ŚWIĘTA LITEWSKIE PODOBNIE
WESOŁE?....
Mnie osobiście w chrześcijańskich świętach- najbardziej pociąga
jednak ZMARTWYCHWSTANIE!....
Zostawmy męczeństwo męczennikom, wspominajmy ze wzruszeniem
tych ,którzy odeszli-ale sami nie zapominajmy BY ŻYĆ I CIESZYĆ SIĘ ŻYCIEM-a już
szczególnie w te cudowne, piękne, pełne nadziei ŚWIĘTA!!!
PESACH- pamiątka wyjścia z egipskiej niewoli to także
święto ZMARTWYCHWSTANIA Z NIEWOLI (DUCHOWEJ ŚMIERCI) DO ŻYCIA!!!!
Byliśmy niegdyś niewolnikami -a teraz cieszymy się z
wolności!!!
O jak bardzo jestem wdzięczna Dawcy Życia, za każdy przejaw
wolności!!!!!!!!!!!
Kocham świętowanie, ale nie popadam w szaleństwo….Mam swoje
świąteczne przykazania: chcę świętować radośnie, chcę być pogodna i wypoczęta,
ugotuję to co lubię i tyle aby nie trzeba było jeść świątecznych dań przez dwa
tygodnie, nie stanę się niewolnicą rondla, znajdę czas nie tylko dla rodziny,
ale także na spacer, słuchanie muzyki i lekturę ulubionej książki.
PESACH trwa siedem dni, będę więc opychać się macą, jajkami
,śledziem , charosetem , pieczonymi warzywami, sernikiem, słodyczami, popijać
to wszystko czerwonym winem i czekać z utęsknieniem na powrót prawdziwej
wiosny!!!!!
Wczoraj zakwitła gałązka jabłoni!!!!!...w wazonie na szafce,
ale jednak!!! Biorąc pod uwagę zaspy na podwórzu to gałązka ta, jest takim
samym znakiem nadziei jak gałązka oliwna
przyniesiona w dziobku gołębicy dla Noego!
A więc życzę Wam Kochani PEŁNYCH WOLNOŚCI, RADOŚCI I MIŁOŚCI….
WESOŁYCH ŚWIĄT I CHAG PESACH SAMEACH!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz